Polska piłka to jednak kuriozum. Gdy będzie się decydować, kto awansuje do grupy mistrzowskiej, a kto zostanie skazany na walkę o utrzymanie, sędziowie nie będą mogli korzystać z systemu wideoweryfikacji VAR. Cały sezon trwała dyskusja i chociaż powtórki wywołują emocje i kontrowersje, to jednak większość obserwatorów się zgadza, że VAR jest potrzebny.
Tymczasem w decydującym momencie sędziowie – przyzwyczajeni od kilkunastu miesięcy do pomocy – znów zostaną sami ze swoimi wątpliwościami.
W Polsce sędziowie VAR, oglądający mecz na kilku monitorach, mający dostęp do powtórek i będący w łączności z arbitrem głównym, podczas spotkania znajdują się w specjalnym wozie zaparkowanym przy stadionie. Takie wozy od stycznia są cztery, a tymczasem w ostatniej kolejce – zgodnie z regulaminem – wszystkie mecze (osiem) odbywają się o tej samej porze.
Na początku sezonu, gdy jeszcze nie było czterech samochodów VAR, tylko dwa, nie na wszystkich spotkaniach system wspomagał sędziów, były mecze bez wideoasystentów. Tym razem postanowiono jednak, że zamiast wysłać wozy chociaż na cztery mecze, wszystkie zostaną w garażach.
Prezes PZPN Zbigniew Boniek próbował jeszcze w środę rozbić ostatnią kolejkę na dwa dni. Przede wszystkim wbrew kibicom, którzy mieli już kupione bilety i poczynione plany na weekend (telewidzom zdecydowanie łatwiej byłoby się dostosować do takiej nagłej zmiany).