– To nie powinno się nigdy zdarzyć. Nawet gdy gramy w dziesiątkę – trener Borussii Peter Bosz nie szukał wymówek po tym, co w sobotnie popołudnie zrobili jego zawodnicy.
Kiedy schodzili na przerwę, chyba nikt z widzów na stadionie w Dortmundzie nie pomyślał, że Borussia może mieć problemy ze zwycięstwem. Już po 25 minutach prowadziła z Schalke 4:0. – Trudno to zaakceptować, ale przestaliśmy grać w piłkę – przyznał Bosz.
Ostatnie pół godziny wyglądało jak testowanie cierpliwości kibiców. Dwa gole dla gości, potem czerwona kartka dla Pierre’a-Emericka Aubameyanga, wreszcie dwa kolejne trafienia dla Schalke w końcowych minutach. Aubameyang został antybohaterem derbów Zagłębia Ruhry, bo wcześniej strzelił bramkę ręką. Ale na gwizdy i buczenie, jakie było słychać po ostatnim gwizdku sędziego, zapracował cały zespół. Borussia, która zachwycała na początku sezonu, nie wygrała ligowego meczu od września. Paradoksalnie jednak w weekend zmniejszyła stratę do Bayernu (8 pkt).
Lider z Monachium przyjechał z Moenchengladbach bez punktów (1:2), a Robert Lewandowski bez gola. To pierwsza porażka Bawarczyków, odkąd na trenerską ławkę wrócił Jupp Heynckes.
W hiszpańskich mediach odżył temat transferu Lewandowskiego do Madrytu. Tygodnik „Don Balon” twierdzi nawet, że polski snajper jest gotów zarabiać mniej niż w Bayernie, byle tylko przejść do Realu. Wyższej pensji domaga się natomiast Cristiano Ronaldo. Dobrze poinformowani dziennikarze przekonują, że Portugalczykowi nie podoba się pomysł sprowadzenia Lewandowskiego, gdyż obawia się utraty statusu największej gwiazdy Królewskich.