Liga Mistrzów: Real Madryt - Legia Warszawa 5:1

Skutecznie wykorzystany przez Miroslava Radovicia rzut karny był pierwszym golem polskiego klubu w LM od 20 lat.

Aktualizacja: 18.10.2016 23:26 Publikacja: 18.10.2016 20:38

Liga Mistrzów: Real Madryt - Legia Warszawa 5:1

Foto: AFP

Legia w Madrycie przegrała wysoko, straciła aż pięć goli, ale jednocześnie blamażu nie było. Inna sprawa, że taka ocena spotkania na Santiago Bernabeu pokazuje, jak wynik pierwszego meczu w LM (0:6 z Borussią Dortmund) nisko zawiesił legionistom poprzeczkę.

Gdy po dziesięciu minutach to Legia miała dwie doskonałe okazje stworzone i dwa celne strzały na bramkę Keylora Navasa, nawet ci najbardziej optymistycznie nastawieni kibice, niepoprawni wręcz marzyciele, przecierali oczy ze zdumienia. Gdy w 11. minucie Vadis Odjidja Ofoe trafił z narożnika pola karnego w słupek, zaczęło pachnieć sensacją.

Niestety na ziemię wszystkich po kwadransie sprowadził Gareth Bale, który pięknym uderzeniem pokonał Arkadiusza Malarza. Chwilę później było 2:0 po strzale Marcelo, który jednak do własnej bramki skierował Tomasz Jodłowiec.

Dobra informacja jest taka, że Legia strzeliła jednak gola. W 20 minucie w pole karne wpadł Miroslav Radović i minął prawego obrońcę Realu – Danilo. Brazylijczyk zachował się wyjątkowo głupio, gdyż powalił Serba na ziemię. Wątpliwości nie miał chyba nikt na stadionie – rzut karny. Jedenastkę wykorzystał sam Radović i dzięki temu już wiemy, że Legia przynajmniej nie wyrówna rekordu Maccabi Hajfa i Deportivo La Coruna, które w 2009 i 2004 roku nie potrafiły w fazie grupowej strzelić ani jednej bramki. Cóż, znów wracamy do nisko zawieszonej poprzeczki.

Real nie grał we wtorkowy wieczór wielkiego meczu, a mimo to całkowicie spokojnie wygrał i strzelił mistrzowi pięć goli jakby od niechcenia. Bez forsowania tempa, bez wrzucania wyższego biegu. A jednak też Legii nie można ganić, nie można się z niej naśmiewać i z niej kpić. Były momenty, że w stolicy Hiszpanii piłkarze Jacka Magiery prezentowali się więcej niż przyzwoicie. Można przegrać 0:6 z Dortmundem nie podejmując walki, nie oddając celnego strzału i nie mając pomysłu na grę, można też przegrać niemal równie wysoko, ale pozostawić po sobie znacznie lepsze wrażenie.

Tuż przed przerwą na 3:1 dla Realu podwyższył Marcos Asencio, który był najlepszym chyba zawodnikiem meczu. Reprezentant hiszpańskiej młodzieżówki uchodzi za ogromny talent i w meczu z Legią widać było jego wielkie możliwości. Jego dokładne co do centymetra przerzuty na 40 metrów, dalekie mierzone podania, elegancja w ruchach i w rozgrywaniu. W drugiej połowie, w samej końcówce mistrz Polski został dobity przez Vasqueza oraz Alvaro Moratę. Nawet więc rzut oka na nazwiska strzelców (poza Bale’em oczywiście) pokazuje nastawienie Realu do tego meczu.

Za dwa tygodnie rewanż przy Łazienkowskiej w Warszawie. Niestety, mecz jak wiadomo odbędzie się przy pustych trybunach. Hiszpańskie media przed spotkaniem pełne były doniesień o chuliganach Legii. I najgorsze obawy niestety się potwierdziły. Już w nocy trójka Polaków została aresztowana za próbę rozboju. Przed meczem z kolei – w bezpośrednich okolicach stadionu – doszło do starć chuliganów z hiszpańską policją. Pięciu napastników zostało rannych, dwóch policjantów przetransportowano do szpitali. Obrazki z zadymy oczywiście natychmiast obiegły świat i już chyba nikt nie ma wątpliwości, że zdecydowanie więcej złego przynoszą Legii w tej edycji LM jej chuligani, a nie piłkarze. Chociaż gwoli sprawiedliwości należy też oddać, że 3 tysiące przyjezdnych z Warszawy całkowicie zagłuszyło wielkie Santiago Bernabeu i w trakcie spotkania słychać było wyłącznie doping gości.

Real Madryt - Legia Warszawa 5:1 (3:1). 

Bramki: 1:0 Gareth Bale (16), 2:0 Tomasz Jodłowiec (20-samob.), 2:1 Miroslav Radovic (22-karny), 3:1 Marco Asensio (37), 4:1 Lucas Vazquez (68.), 5:1 Alvaro Morata (84.). 

Żółte kartki: Real - Cristiano Ronaldo; Legia - Thibault Moulin, Miroslav Radovic. 

Real Madryt: Keylor Navas - Danilo, Pepe, Raphael Varane, Marcelo - Marco Asensio (79. Mateo Kovacic), Toni Kroos, James Rodriguez (63. Lucas Vazquez) - Gareth Bale (64. Alvaro Morata), Karim Benzema, Cristiano Ronaldo.

Legia Warszawa: Arkadiusz Malarz - Bartosz Bereszyński, Jakub Rzeźniczak, Jakub Czerwiński, Adam Hlousek - Guilherme (74. Waleri Kazaiszwili), Tomasz Jodłowiec, Thibault Moulin (81. Michał Kopczyński), Vadis Odjidja-Ofoe, Michał Kucharczyk - Miroslav Radovic (74. Nemanja Nikolic). 

Sędzia: Ruddy Buquet (Francja).

Widzów: 70 251.

Legia w Madrycie przegrała wysoko, straciła aż pięć goli, ale jednocześnie blamażu nie było. Inna sprawa, że taka ocena spotkania na Santiago Bernabeu pokazuje, jak wynik pierwszego meczu w LM (0:6 z Borussią Dortmund) nisko zawiesił legionistom poprzeczkę.

Gdy po dziesięciu minutach to Legia miała dwie doskonałe okazje stworzone i dwa celne strzały na bramkę Keylora Navasa, nawet ci najbardziej optymistycznie nastawieni kibice, niepoprawni wręcz marzyciele, przecierali oczy ze zdumienia. Gdy w 11. minucie Vadis Odjidja Ofoe trafił z narożnika pola karnego w słupek, zaczęło pachnieć sensacją.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Miał odejść, a jednak zostaje. Dlaczego Xavi nadal będzie trenerem Barcelony?
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego