– Jeżeli zostanę wybrany, będę działał uczciwie i sprzedam korporację Roshen. Jako prezydent Ukrainy chcę i będę martwić się wyłącznie o dobrobyt kraju – mówił Petro Poroszenko dwa miesiące przed wyborami prezydenckimi na Ukrainie w 2014 roku. Tymczasem doniesienia światowych mediów na temat Panama Papers świadczą o tym, że ukraiński prezydent, którego majątek dzisiaj szacuje się na ponad 850 mln dolarów, nie był do końca szczery.
Jego nazwisko pojawiło się w dokumentacji, która wyciekła z panamskiej kancelarii prawnej Mossack Fonseca zajmującej się zakładaniem firm w rajach podatkowych i zarządzaniem nimi. Poza prezydentem z usług tej firmy miało skorzystać jeszcze 19 Ukraińców, ale ujawniono nazwiska jedynie trzech: byłego ukraińskiego premiera Pawła Łazarenki, właściciela gazety „Kyiv Post" Mohammada Zahoora oraz prezesa Narodowego Banku Ukrainy Wałerii Hontariewej.
Według doniesień międzynarodowej organizacji dziennikarzy śledczych OCCRP (Organized Crime and Corruption Reporting Project) już po wyborach ukraiński przywódca założył spółkę holdingową na terenie Brytyjskich Wysp Dziewiczych. Co więcej, jego prawnicy robili to wtedy, gdy na froncie w Donbasie ginęły setki ukraińskich żołnierzy.
– Prawnicy postanowili w bardzo prosty i banalny sposób schować Poroszenkę. Formalnie on nie jest właścicielem korporacji Roshen, ale cały zysk i tak przychodzi do niego – mówi „Rz" znany kijowski ekonomista Ołeksandr Ochrimenko. – Uderza to w reputację prezydenta, gdyż wpływowe światowe organizacje nie rekomendują związków z firmami założonymi na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. Często pierze się tam brudne pieniądze, a poprzez skomplikowane kombinacje ukrywa się prawdziwych właścicieli spółek oraz ich rachunki bankowe – dodaje.
Niezależnie od tego, jakie intencje miał ukraiński prezydent, obciąża go fakt, że nie wspomniał o założonej przez siebie firmie i jej rachunku bankowym w swojej deklaracji podatkowej za 2014 rok. „Oznacza to, że Poroszenko mógł zaoszczędzić miliony dolarów, które w innym przypadku musiałby zapłacić na Ukrainie" – czytamy na stronie OCCRP.