Rzeczpospolita: W niedzielę po raz 88. wręczone zostaną nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej. W tym roku Oscary wzbudzają wiele kontrowersji, bo Akademii zarzucono rasizm, gdyż wśród nominowanych do najważniejszych kategorii nie ma czarnoskórych twórców i aktorów.
Robert Ziębiński: Oscary zawsze były białe, a czarnoskórzy twórcy nigdy nie byli na tyle potężną siłą, by nagle robić tak wielką aferę. W erze mediów społecznościowych jednak ze wszystkiego można zrobić skandal, który później zacznie żyć własnym życiem. Usiądźmy na spokojnie i zastanówmy się, czy byli jacyś czarnoskórzy twórcy, którym w tym roku należała się nominacja...
Niektórzy twierdzą, że np. Ryan Coogler mógłby zostać nominowany za film „Creed".
Bardzo mi się podobało, jak Coogler tchnął energię w zużyty format dramatu sportowego. Tylko czy za tchnięcie energii w format na pewno należy nominować do Oscara? Mnie w tym roku nie dziwi brak nominowanych czarnoskórych twórców. Gdzieś w tym wszystkim zapominamy o tym, że to jednak chodzi o filmy, a nie o kolor skóry.
Co pan myśli o nominowanych filmach?