Unikatowa okazja

UniCredit bardziej chciał sprzedać aktywa, niż PZU je nabyć. Nadarzyła się okazja, którą trzeba wykorzystać – pisze ekspert Fundacji Republikańskiej.

Aktualizacja: 04.12.2016 19:37 Publikacja: 04.12.2016 19:17

Andrzej Kensbok

Andrzej Kensbok

Foto: Rzeczpospolita/Piotr Guzik

Polska widziana w perspektywie wskaźników – wielkości rynku, wielkości terytorium, ludności – jest szóstym krajem UE. A jednocześnie krajem z tej czołówki najbardziej uzależnionym od kapitału zagranicznego. Widać to szczególnie w sektorze bankowym.

W Niemczech i Francji udział inwestorów zagranicznych w sektorze bankowym nie przekracza 10 proc. Ale te kraje na swoją własność pracowały kilkadziesiąt lat, startując z wysokiego pułapu. My zaledwie od 27 lat pracujemy w warunkach wolnej gospodarki rynkowej i jeśli nadarzają się okazje rynkowe, to należy z nich korzystać i wzmacniać uniezależnianie gospodarki poprzez tworzenie centrów decyzyjnych w Polsce.

Sektor finansowy decyduje o tempie i możliwościach rozwoju gospodarki, będąc dostawcą paliwa – pieniądza. Decyduje o jego dostępności i cenie. Tymczasem sektor banków komercyjnych w Polsce chętniej udziela kredytów konsumpcyjnych, niż finansuje rozwój firm. Być może ze względu na wyższe marże na tych pierwszych, ale może ze względu na to, że centrale ponad połowy banków leżą poza Polską, a politykę ryzyka, politykę kredytową i strategiczne decyzje determinuje zysk spółki-matki, a nie stan gospodarki czy rozwój przedsiębiorstw w kraju spółki-córki.

Dziś mamy do czynienia z dwoma istotnymi procesami w polskim sektorze bankowym. Po pierwsze, z konsolidacją nieuniknioną ze względu na wyzwania branży. Po drugie, z udomowieniem. Proces ten postępuje od ponad dziesięciu lat, podnosząc udział polskich banków z 30 proc. dekadę temu do możliwych do osiągnięcia w tym roku 50 proc. Oba te procesy – zarówno konsolidacja, jak i udomowienie – przebiegają w oparciu o czysto rynkowe mechanizmy.

Dyskusja na temat udomowienia banków w Polsce trwa od pięciu lat. Przyczynił się do niej kryzys z lat 2008–2009, który jasno pokazał, że kapitał ma narodowość. W Polsce musieliśmy doświadczyć perturbacji na rynku finansowym, żeby liberalni ekonomiści przyjęli tę prawdę, od zawsze oczywistą na Zachodzie.

Rzeczywiście, poza pewnymi wyjątkami ideę udomowienia sektora bankowego akceptuje większość ekspertów, polityków i komentatorów. Dyskusje budzi tylko metoda, jaką należy obrać, by ten proces przeprowadzić. Dobitnie wypowiadają się zwolennicy akcjonariatu rozproszonego, czyli rozwiązania, w którym bank, wolny od nacisków politycznych i obowiązku realizowania interesu gospodarczego państwa, wypracowuje zyski dla akcjonariuszy.

Jednak akcjonariat rozproszony ma wady. Nastawienie na krótkoterminową rentowność operacyjną i presja raportów kwartalnych odbiera perspektywę patrzenia strategicznego w dłuższym horyzoncie. Nowe, ryzykowne instrumenty, nieprzewidywalna inżynieria finansowa – to skutki rozproszenia akcjonariatu. Przykładem tego mogą być kłopoty... UniCreditu.

Alternatywą dla akcjonariatu rozproszonego jest mocny akcjonariusz strategiczny. W przypadku Polski, z konieczności, państwowy. Oczywiście korzystniejsze byłoby, gdyby istniał wielki, polski kapitał prywatny, ale obecnie nie jest wystarczający, żeby brać istotny udział w udomowieniu.

Dziś stoimy w obliczu unikatowej okazji przywrócenia w polskiej bankowości równowagi kapitałowej. To niełatwe zadanie spoczywa na PZU, który musi też dbać o długoterminowy interes swoich akcjonariuszy. Krytyczne głosy skupiają się na negocjacjach ceny i przejrzystości procesu. Ale przecież podstawą podjęcia akwizycji jest oczywisty fakt, że to UniCredit bardziej chciał sprzedać aktywa, niż PZU chciał je nabyć. Nadarzyła się okazja, którą dla dobra spółki i rynku należy wykorzystać.

Polska widziana w perspektywie wskaźników – wielkości rynku, wielkości terytorium, ludności – jest szóstym krajem UE. A jednocześnie krajem z tej czołówki najbardziej uzależnionym od kapitału zagranicznego. Widać to szczególnie w sektorze bankowym.

W Niemczech i Francji udział inwestorów zagranicznych w sektorze bankowym nie przekracza 10 proc. Ale te kraje na swoją własność pracowały kilkadziesiąt lat, startując z wysokiego pułapu. My zaledwie od 27 lat pracujemy w warunkach wolnej gospodarki rynkowej i jeśli nadarzają się okazje rynkowe, to należy z nich korzystać i wzmacniać uniezależnianie gospodarki poprzez tworzenie centrów decyzyjnych w Polsce.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację