Opłata powszechna zamiast opłat od nośników i urządzeń

Od dłuższego czasu jesteśmy świadkami sporu o to, czy część kwoty uzyskiwanej ze sprzedaży smartphonów oraz tabletów powinna być przekazywana organizacjom zbiorowego zarządzania w celu zrekompensowania twórcom, artystom wykonawcom oraz producentom fonogramów strat wynikających ze zwielokrotniani w ramach tzw. użytku prywatnego, o którym mowa w art. 23 PrAut.

Publikacja: 15.11.2015 11:36

Opłata powszechna zamiast opłat od nośników i urządzeń

Foto: Fotorzepa, Jakub Kamiński

Zwolennicy nałożenia na producentów i importerów tabletów oraz smartphonów obowiązku uiszczania opłat argumentują, że jest to niezbędne dla ochrony interesów wskazanych podmiotów. Twórcy, artyści wykonawcy oraz producenci – jak zapewne zakładają zwolennicy nałożenia opłat na smartphony i tablety – ponoszą straty w związku z kopiowaniem w ramach użytku prywatnego na tych urządzeniach.

Kwoty, które można uzyskać w związku z nałożeniem na producentów i importerów opłat, o których mowa w art. 20 PrAut, są rzeczywiście znaczące. Chodzi tu bowiem o około 300 milionów złotych, co w porównaniu z kwotą kilkunastu milionów rocznie, którą organizacje zbiorowego zarządu dysponują obecnie, musi robić wrażenie. Trudno nie zadać sobie w takiej sytuacji pytania o zasadność proponowanych rozwiązań. Pojawia się tu w szczególności pytanie, czy zwielokrotnianie w ramach użytku prywatnego, do którego mogą służyć wskazane urządzenia rzeczywiście powoduje tak znaczne straty dla twórców, wykonawców oraz producentów i wydawców?

Obecny system niejako z definicji generuje konflikty pomiędzy zainteresowanymi grupami podmiotów. Tak dzieje się we wszystkich państwach Unii Europejskiej, nie tylko w Polsce, gdzie wprowadzono tzw. copyright levies. Spory dotyczą zarówno kategorii urządzeń, od sprzedaży których mają być pobierane opłaty, a także wysokości tych opłat oraz sposobu ich obliczania. Spory te pokazują, że należałoby raczej zastanowić się nad tym, czy dominujący obecnie model jest właściwym sposobem na zapewnienie twórcom, artystom wykonawcom oraz producentom właściwej rekompensaty za zwielokrotnianie w ramach użytku prywatnego. Przykłady Hiszpanii i Norwegii pokazują, że możliwe są inne formy zagwarantowania uprawnionym rekompensaty. Zanim jednak przedstawione zostanie alternatywne rozwiązanie wobec obecnie funkcjonującego, warto przyjrzeć się słabościom modelu dominującego obecnie.

Model opłat reprograficznych przyjęty w art. 20 PrAut, został stworzony w Niemczech w latach 50-tych i 60-tych XX wieku. Był ono odpowiedzią na pojawienie się magnetofonów i magnetowidów, czyli urządzeń umożliwiających zwielokrotnianie przedmiotów chronionych w prawie autorskim. Uświadomiono sobie wtedy, że kontrolowanie korzystania z dóbr chronionych w prawie autorskim przez osoby fizyczne, jest w zasadzie niemożliwe, a ponadto wiąże się ze znaczną ingerencją w sferę prywatności. Stwierdzono również wtedy, że możliwość sporządzania kopii zagraża interesom uprawnionych i może pozbawiać ich części wynagrodzenia, które mogliby uzyskać z tytułu udostępniania egzemplarzy.

System opłat od urządzeń kopiujących i nośników miał pogodzić różne interesy. Po pierwsze, zezwalał na kopiowanie w sferze prywatnej. Wyłączał tym samym niebezpieczeństwo nadmiernej ingerencji w sferę prywatności użytkownika przez uprawnionych. Po drugie, zabezpieczał interesy uprawnionych w ten sposób, że mieli oni uzyskiwać wynagrodzenie za korzystanie w ramach użytku prywatnego za pośrednictwem organizacji zbiorowego zarządzania z opłat pobieranych od producentów i importerów urządzeń kopiujących i nośników z tytułu sprzedaży tych urządzeń. Tak stworzony system pośrednio obciążał zatem faktycznie korzystające w ramach użytku prywatnego, gdyż opłata mogła być przerzucona na nabywcę sprzętu. Po trzecie wreszcie, o czym często zapomina się w dyskusjach o opłatach od nośników i urządzeń kopiujących, system ten pozwalał również działać producentom i importerom wspomnianych urządzeń, bez obaw że ich działalność zostanie uznana za pośrednie naruszenie praw autorskich.

Wypracowany w „analogowym świecie" model nie przystaje do rzeczywistości cyfrowej. Przede wszystkim urządzenia, na które próbuje się dzisiaj rozciągnąć opłaty, w niczym nie przypominają magnetofonów czy magnetowidów, dla których system ten tworzono. Urządzenia takie jak magnetowidy i magnetofony służyły, jeśli nie wyłącznie, to przede wszystkim do tworzenia kopii przedmiotów korzystających z prawnoautorskiej ochrony. Oczywiście mogły być one również wykorzystywane do innych celów, jednakże zwielokrotnianie przedmiotów chronionych było ich zadaniem podstawowym.

Urządzenia, na które obecnie próbuje się rozciągać obecnie opłaty są urządzeniami wielofunkcyjnymi i trudno bronić tezy, że ich podstawowym zadaniem jest zwielokrotnianie w ramach użytku prywatnego. Smartphony i tablety niewątpliwie mogą służyć i z pewnością służą do korzystania z utworów, artystycznych wykonań, czy fonogramów, ale przecież to korzystanie następuje przede wszystkim w oparciu o zupełnie inny model udostępniania przedmiotów chronionych. Serwisy takie jak Spotify, i szereg innych funkcjonujących w modelu udostępniania na żądanie, to serwisy gdzie użytkownik słuchający muzyki lub oglądający film płaci za możliwość dostępu. Także wtedy, gdy następuje ściągnięcie utworu – np. książki w formacie e-book, ma to zwykle miejsce za wynagrodzeniem. Pobieranie dodatkowych opłat od urządzeń takich jak smartphony i tablety w istocie prowadziłoby do płacenia przez użytkowników dwu lub kilkukrotnie za to samo. Zwolennicy nakładania opłat na przedmiotowe urządzenia nie dostrzegli niestety zmiany w modelu udostępniania i korzystania z dóbr chronionych w prawie autorskim.

Trudno znaleźć uzasadnienie dla takiego rozwiązania, tym bardziej, że w istocie nie jest to rozwiązanie wątpliwe, także w świetle regulującej tę problematykę dyrektywy 29/2001. Dyrektywa opiera się na założeniu, wyrażonym w art. 5 ust. 2 lit. b oraz w motywach preambuły, że uprawniony powinien – w przypadku wprowadzenia w prawie państwa członkowskiego użytku prywatnego – uzyskać uczciwe wynagrodzenie. Ma ono rekompensować stratę jaką uprawniony ponosi w wyniku zwielokrotniania w ramach użytku prywatnego. Wynagrodzenie uczciwe to wynagrodzenie, które ani nie jest zbyt niskie, ani nie jest nadmiernie wygórowane. Jeśli zapłaciłem za dostęp do utworu udostępnianego w postaci streamingu na żądanie, bądź jeśli zapłaciłem za możliwość jego ściągnięcia i tym samym sporządzenia kopii cyfrowej na swoim urządzeniu mobilnym, to trudno znaleźć uzasadnienie dla uiszczania kolejny opłat, tym razem pobieranych w związku z nabywaniem urządzeń.

Wady obecnego modelu widoczne są w szeregu innych aspektach. Po pierwsze, model pobierania opłat od urządzeń i nośników prowadzi do sytuacji, gdzie do uiszczania opłat zmuszani są także ci, którzy nigdy nie wykorzystają urządzeń i nośników do korzystania z przedmiotów chronionych w prawie autorskim do użytku prywatnego. W polskich warunkach płacą dzisiaj zarówno osoby fizyczne, jak i pozostałe kategorie podmiotów, które nie są uprawnione do takiej postaci korzystania. Takie rozwiązanie jest niezgodne z prawem unijnym, co dobitnie pokazuje orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie Padawan, czy Amazon.

Zobaczmy jednak, że nawet uwzględnienie orzecznictwa TSUE, prowadziłoby do rozwiązań nie zawsze pożądanych. Wyobraźmy sobie, że nie pobierano by opłat od urządzeń nabywanych przez inne podmioty niż osoby fizyczne. Ostatecznym użytkownikiem zawsze jednak będzie osoba fizyczna i nie można wykluczyć, że tylko dlatego, że kupującym jest np. spółka prawa handlowego, urządzenie bądź nośnik nie zostanie wykorzystany do zwielokrotniania do użytku prywatnego. Uwzględnienie w krajowych regulacjach rozstrzygnięć TSUE może zatem paradoksalnie również odbyć się kosztem interesów twórców, artystów wykonawców czy producentów.

Po drugie, nie sposób nie zauważyć, że duża konkurencja pomiędzy importerami i producentami urządzeń oraz nośników sprawia, że na rynkach tych marże są bardzo niewielkie, co szczególnie zachęca mniejszych graczy rynkowych do nieuiszczania opłat. Mniejsze podmioty liczą po prostu, że organizacje zbiorowego zarządu ich nie dostrzegą. Duzi gracze z kolei nie mogą sobie na takie zachowanie pozwolić, gdyż prawdopodobieństwo że pozostaną niezauważeni jest niewielkie. Na rynku czystych nośników szacuje się, że od około kilkudziesięciu procent nośników nie odprowadza się opłat wskazanych w art. 20 PrAut.

Mamy tu zatem do czynienia ze swoistym paradoksem. Ci dobrzy, czyli ci co płacą – to duzi gracze, którzy odnieśli sukces, sukces który sprawia, że są widoczni dla organizacji zbiorowego zarządu. Ci źli, czyli ci co nie płacą – nie odnieśli sukcesu, nie są widoczni i unikają opłat. Trudno uznać, że na takim rynku panują uczciwe i jednolite dla wszystkich graczy reguły konkurowania. W istocie taki system wspiera gorszych i mniej efektywnych przedsiębiorców, kosztem bardziej efektywnych ekonomicznie. Z pewnością takie regulacje nie są pożądane.

Po trzecie, funkcjonowanie systemu opłat od urządzeń i nośników, w takim kształcie w jakim funkcjonuje on dzisiaj, jest również niepożądane z punktu widzenia funkcjonowania rynku wspólnego w Unii Europejskiej. Ryzyko konieczności wielokrotnego ponoszenia opłat może utrudniać handel pomiędzy państwami członkowskimi godząc tym samym w fundament wspólnego rynku.

Wskazane powyżej wady systemu, który oparty jest na opłatach od sprzedaży czystego nośnika lub urządzenia służącego do zwielokrotniania, oraz konflikty jakie taki system generuje, prowadzą do wniosku, że należy poszukiwać systemu bardziej efektywnego niż dotychczasowy, bardziej dopasowanego do dzisiejszych potrzeb, w tym w szczególności gwarantującego bardziej adekwatne powiązanie pomiędzy stratą uprawnionych i kwotami wynagrodzeń. Innymi słowy potrzeba systemu lepiej wyważającego interesy uprawnionych twórców, artystów i producentów, a także użytkowników i – czego nie można pomijać – przedsiębiorców, producentów i importerów urządzeń kopiujących oraz nośników.

Powszechność dostępu do urządzeń kopiujących, zarówno tych nabywanych przez osoby fizyczne „na własność", jak i innych, do których dostęp związany jest np. z faktem wykonywania określonej pracy, sprawia że warto zastanowić się nad odejściem od modelu, gdzie opłata „idzie za urządzeniem i nośnikiem" i przejściem do modelu, w którym opłata powiązana jest z osobą fizyczną – tj. rzeczywistym beneficjentem użytku prywatnego.

Opłata taka mogłaby być opłatą powszechną, pobieraną w jednakowej wysokości od wszystkich. Mogłaby ona być również np. opłatą uiszczaną od gospodarstwa domowego. W celu uproszczenia poboru takiej opłaty, opłata mogłaby być uiszczana wraz z tzw. opłatą audiowizualnej, która ma zastąpić opłatę pobieraną w związku z możliwością korzystania z mediów publicznych – tzw. abonament radiowo-telewizyjny. Można by również rozważyć jej pobór wraz z poborem podatku od osób fizycznych.

Propozycja powszechnej opłaty opiera się w istocie na koncepcji domniemania, że w istocie każdy ma dostęp do urządzeń pozwalających na zwielokrotnianie i w korzysta z dóbr chronionych w ramach użytku prywatnego. Należałoby rozważyć możliwości uchylenia się od obowiązku uiszczenia opłaty poprzez wykazanie, że nie dokonuje się zwielokrotniania przedmiotów chronionych bądź nie dysponuje się urządzeniami pozwalającymi na dokonywanie zwielokrotnień. Można by również wyłączyć pobieranie takiej opłaty od osób, które osiągnęły pewien wiek, np. wiek emerytalny, uznając że wśród osób w tym przedziale wiekowym, rzadziej statystycznie stosuje się nowoczesne urządzenia do korzystania z dóbr chronionych w ramach użytku prywatnego.

Zauważmy, że powszechność opłaty miałaby dwa skutki. Z jednej strony opłata ta byłaby niska, w te sytuacji zapewne niewielka byłaby skłonność do jej unikania. Powszechność powodowałaby również, że opłata ta, nie tylko nie obciążałaby budżetów państw członkowskich, ale w praktyce oddawałaby do dyspozycji twórców, artystów czy producentów środki w takiej samej lub wyższej wysokości, niż te którymi organizacje te dysponują obecnie.

Odejście od obecnego systemu na rzecz opłaty powszechnej pozwoliłoby wprowadzić system neutralny technologicznie. W takim systemie nie byłoby konieczności toczenia wojen o każde nowe urządzenie. Wprowadzenie opłaty powszechnej pozwoliłoby również uniknąć zaburzeń jednakowych dla wszystkich warunków konkurencji, a zatem tych problemów, które dzisiaj są widoczne na rynkach nośników. System ten byłby również bardziej sprawiedliwy z perspektywy użytkownika, gdyż nie prowadzi on do sytuacji, w której za dostęp do dóbr chronionych w prawie autorskim płaci się dwu- lub nawet kilkukrotnie – tj. bezpośrednio przy dostępie do treści chronionych, a pośrednio w cenie urządzenia lub dodatkowo jeszcze nośnika.

Podsumowując, nie warto dalej spierać się o poszczególne urządzenia. Taki konflikt do niczego dobrego nie prowadzi. Warto przyjąć nowy, prostszy i w istocie bardziej sprawiedliwy model, model który zapewni wynagrodzenia bardziej skorelowane z poziomem faktycznych ekonomicznych strat po stronie uprawnionych. Da on organizacjom zbiorowego zarządu więcej środków do podziału pomiędzy twórców, wykonawców, producentów i wydawców. Z przedsiębiorców z kolei zdejmie niepotrzebne ciężary, a warunki rynkowe uczyni bardziej przejrzystymi i równymi dla wszystkich zainteresowanych.

Dr hab. Rafał Sikorski Adwokat - Partner w kancelarii Sójka Maciak Mataczyński sp.k Adiunkt w Katedrze Prawa Europejskiego

Zwolennicy nałożenia na producentów i importerów tabletów oraz smartphonów obowiązku uiszczania opłat argumentują, że jest to niezbędne dla ochrony interesów wskazanych podmiotów. Twórcy, artyści wykonawcy oraz producenci – jak zapewne zakładają zwolennicy nałożenia opłat na smartphony i tablety – ponoszą straty w związku z kopiowaniem w ramach użytku prywatnego na tych urządzeniach.

Kwoty, które można uzyskać w związku z nałożeniem na producentów i importerów opłat, o których mowa w art. 20 PrAut, są rzeczywiście znaczące. Chodzi tu bowiem o około 300 milionów złotych, co w porównaniu z kwotą kilkunastu milionów rocznie, którą organizacje zbiorowego zarządu dysponują obecnie, musi robić wrażenie. Trudno nie zadać sobie w takiej sytuacji pytania o zasadność proponowanych rozwiązań. Pojawia się tu w szczególności pytanie, czy zwielokrotnianie w ramach użytku prywatnego, do którego mogą służyć wskazane urządzenia rzeczywiście powoduje tak znaczne straty dla twórców, wykonawców oraz producentów i wydawców?

Pozostało 92% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem