Po raz kolejny NSA potwierdził, że pokontrolne wystąpienie inspektora pracy nie jest decyzją administracyjną ("Od wystąpienia inspektora pracy nie można się odwołać"). Jako że nie jest to władcze rozstrzygnięcie, a bardziej koncert życzeń pod adresem pracodawcy, nie podlega zaskarżeniu.

Zasadniczo wszystko gra. Faktycznie pracodawca nie musi zrealizować wniosków z wystąpienia. Jego obowiązkiem jest jedynie poinformowanie inspektora, w jakim czasie i jak je wykona. Czy to oznacza, że może te postulaty zignorować? Raczej nie. Z wnioskami można dyskutować. Jednak po pierwsze odpowiedź, że są niewłaściwe i należy je uchylić, trafia do przełożonego kontrolera. Takie pismo jest traktowane jak skarga i w tym trybie rozpatrywane. Lepiej więc, aby zarzuty były zasadne na wypadek spotkania z tym samym inspektorem w bliższej lub dalszej przyszłości. Po drugie taki afront może sprowadzić na firmę kolejną kontrolę. Po trzecie wykonanie wniosków z poprzedniej kontroli pójdzie na pierwszy ogień przy okazji kolejnej wizyty PIP.

Jednak argument o braku przymusu realizacji wniosków przemawia najmniej, gdy weźmie się pod uwagę, że ich niewykonanie może się skończyć nawet trzyletnim więzieniem. Może to bowiem zostać potraktowane jako utrudnianie działalności organom PIP, co stanowi przestępstwo z art. 225 § 2 kodeksu karnego. Gdzie więc ten brak władczego rozstrzygnięcia...?