Niestety, jak dotąd nie prowadzi to do żadnych konkluzji. Każda wypowiadająca się znakomitość ma inne zdanie na temat kuracji, którą trzeba zastosować. Chory skręca się z bólu i domaga się tylko narkotyku, który uśmierzy ból (czyli pieniędzy). A mędrcy albo się z tym zgadzają, albo nie. Albo zachęcają do diety i wyrzeczeń, albo wzywają chorego do modlitwy i moralnej naprawy. Albo radzą, by zmienić konstrukcję łóżka (np. by stworzyć z jednego NFZ kilka mniejszych – lub odwrotnie), albo radzą, by wyremontować salę, w której leży chory (np. prywatyzując szpitale – lub odwrotnie), albo radzą, by otworzyć okno i dopuścić świeżego powietrza (np. wprowadzając dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne – lub ich zakazać). Ale stawiać prawdziwej diagnozy nikt nie ma ochoty, bo nie podobałaby się ona ani choremu, ani lekarzom.