Mimo to od wejścia do Unii ciągle narzekali na kwoty cukrowe i ograniczenia produkcji. Bo można byłoby zwiększyć bez problemu moce i przy niższych kosztach produkcji zalać Europę polskim cukrem. Jednak przekroczenie narzuconego przez Brukselę pułapu oznaczało kary, które Polska nawet nieraz płaciła. Teraz kwoty wreszcie znikają, ale można założyć się o wszystko, że zaraz pojawią się kolejne narzekania. Bo choć teraz produkcję będzie można zwiększyć, to czekają nas też znaczne wahania cen. Niekoniecznie w górę.

Panika cukrowa to zjawisko doskonale w Polsce znane. Co jakiś czas – zazwyczaj w letnim sezonie robienia domowych przetworów – cukier w panice wykupywany jest ze sklepów. Ceny rosną o kilkadziesiąt procent, nikt nie wie, o co chodzi, a cukrownie z uśmiechem czyszczą magazyny. Przecież cukier musi być w każdym polskim domu, więc handlowcy zrobią wszystko, aby mieć go na stanie, czyli zapłacą każdą cenę.

Ale te czasy odchodzą. Najpierw cukrowniom wbili nóż w plecy producenci soków owocowych, z lubością podkreślając w reklamach, że lepszy jest ten napój, do którego cukier nie jest dodawany. Teraz nawet producenci napojów gazowanych ogłaszają wprowadzanie na rynek kolejnych wersji bezcukrowych. Cukier znalazł się na cenzurowanym, według dietetyków to jeden z głównych winowajców plagi otyłości, zwłaszcza wśród dzieci. Popyt będzie spadał, nie tylko w Polsce, ale także w innych krajach.

Coraz więcej osób, zmieniając tryb życia na zdrowszy, stara się w pierwszej kolejności ograniczyć właśnie spożycie cukru. Szybko rośnie popularność zamienników, jak stewia czy ksylitol, które nie kosztują już kroci, a do tego z ich wykorzystaniem powstają kolejne rodzaje słodyczy. Producenci cukru szybko zatęsknią do czasów, kiedy kwotami wredna Bruksela podcinała im skrzydła. Teraz będą musieli mierzyć się z kolejnymi zmianami zwyczajów konsumentów.