Rz: Premier Beata Szydło powołała w zeszłym tygodniu komisję kodyfikacyjną, która ma przygotować projekty dwóch nowych kodeksów pracy – indywidualnego i zbiorowego. Jak pan, jako praktyk, który na co dzień mierzy się z obowiązującymi przepisami, ocenia taką inicjatywę?
Daniel Książek: Sama idea jest słuszna, bo prawo pracy jest i zawsze było blisko ludzi. Rodzi się jednak pytanie, czy dwa kodeksy zamiast jednego obecnie obowiązującego spełnią pokładane w nich nadzieje. Trzeba pamiętać, że w większej części będą to nowe przepisy, które przez lata przyniosą więcej problemów z ich interpretacją niż korzyści z ich obowiązywania.
Czyli co, po tak gruntownych zmianach zapanuje chaos na rynku pracy?
Dokładnie. Każdy, pracodawca czy pracownik, będzie miał przed sobą dwie książki i nie będzie wiedział, którą ma otworzyć i na której stronie. Wyobrażam też sobie, że jeden stan faktyczny w pracy będzie wymagał korzystania z obu kodeksów naraz. To może spowodować ogromne kłopoty w praktyce. Dlatego jestem zwolennikiem mniejszych kroków, które podlegałyby z czasem ocenie prawnej. Takie małe kroki będą zresztą bardziej zrozumiałe dla pracowników i pracodawców.
Obecny kodeks pracy był już tyle razy nowelizowany, a wciąż nie nadąża za aktualną sytuacją na rynku pracy. To dlatego rząd zdecydował się na podjęcie prac nad nową regulacją.