Po dziesięciu miesiącach od ukonstytuowania się gabinetu Beaty Szydło można by oczekiwać, że rząd oraz poszczególni ministrowie są już dobrze osadzeni w swoich resortach, a premier i wicepremierzy wypracowali efektywną koordynację współpracy i wdrażanie polityki mającej na celu wzrost gospodarczy kraju.
Tak dobrze jednak nie jest, czego dowodem są często sprzeczne i rozbieżne wypowiedzi nie tylko poszczególnych ministrów, ale nawet – wydawałoby się – koordynujących pewne obszary polityki wicepremierów.
Zastanawiające milczenie ministrów
I tak na temat projektu ustawy mającej wytrzebić handel w niedzielę, autorstwa obecnego szefa „Solidarności" Piotra Dudy, wypowiedział się minister finansów, sugerując pewne modyfikacje. Natomiast brak jest wypowiedzi minister rodziny i pracy Elżbiety Rafalskiej. Przecież ten projekt grozi zwiększeniem bezrobocia oraz masowymi zwolnieniami. Brak też głosu wielkiego koordynatora polityki gospodarczej wicepremiera i ministra rozwoju Mateusza Morawieckiego.
Brak jego głosu jest również zastanawiający wobec decyzji ministra spraw wewnętrznych Mariusza Błaszczaka o zamknięciu ruchu przygranicznego z obwodem kaliningradzkim, mimo że uderza to w najbiedniejsze gminy i powiaty województw warminsko-mazurskiego oraz pomorskiego. Zasłanianie się przez ministra Błaszczaka kwestiami bezpieczeństwa jest więcej niż śmieszne, a brak reakcji wicepremiera – niepokojący!
Pan wicepremier Matusz Morawiecki w swoim sztandarowym dokumencie o strategii rozwoju przewidział docelowo budowę dwóch elektrowni jądrowych. Ze zdziwieniem wysłuchałem więc niedawno wypowiedzi ministra energetyki Krzysztofa Tchórzewskiego, że będziemy budować dwie elektrownie, ale węglowe. A więc, jak szanowny rządzie, atom czy ciągle węgiel?