W tym tygodniu weszły w życie przepisy rozporządzenia ministra infrastruktury i budownictwa z 8 sierpnia 2016 r. określające warunki i wymagania dotyczące używania dronów. Zaproponowane rozwiązania są co do zasady spójne z planami Unii Europejskiej. Nowelizacja ma stworzyć odpowiednie ramy prawne dla rozwijającej się branży bezzałogowej. Powstawała dzięki wspólnemu wysiłkowi m.in. specjalistów z Urzędu Lotnictwa Cywilnego i Państwowej Agencji Żeglugi Powietrznej, którzy nieustannie poszukują drogi zapewniającej bezpieczny rozwój dronów.
Uprawnienia operatorów z każdą nową zmianą legislacyjną są coraz bardziej wyraźne. Przy okazji powstaje istotne pytanie, czy nowy użytkownik przestrzeni doceni życzliwość legislatora i będzie szanować prawo pasażera do bezpiecznego lotu, unikając niebezpiecznych zbliżeń z samolotami komunikacyjnymi. Zastanawia również bierna postawa linii lotniczych, które mało aktywnie uczestniczą w debacie nad prawem dotyczącym podziału przestrzeni powietrznej. Taka postawa występuje globalnie, a przecież prawo, które odnosi się do dronów, bezpośrednio dotyczy bezpieczeństwa pasażerów i powinno być na liście priorytetów.
Nowe obowiązki dla operatorów
Nowe przepisy wyraźnie odróżniają statki powietrzne używane rekreacyjnie i sportowo od dronów używanych do innych celów, najczęściej związanych z aktywnościami gospodarczymi.
Na operatorów latających sportowo i rekreacyjnie nałożony został obowiązek zachowania odległości poziomej nie mniejszej niż 100 m od zabudowy miejscowości, miast, osiedli lub zgromadzeń osób na wolnym powietrzu oraz 30 m od pojedynczych osób, pojazdów, obiektów budowlanych niebędących w dyspozycji lub pod kontrolą operatora. Operatorzy wykonujący operacje w celach zarobkowych, ze świadectwem kwalifikacji, mają prawo latać w mieście z zachowaniem bezpiecznej odległości, w widocznej kamizelce oraz posiadając instrukcję operacyjną. Dron będzie musiał mieć tabliczkę identyfikacyjną z nazwą właściciela oraz w przypadku lotów nocnych odpowiednie oświetlenie. Wyszkoleni i doświadczeni operatorzy raczej pozytywnie oceniają nowe przepisy, choć widzą pewne nieścisłości na poziomie europejskim.
Okiem kontrolera
Pewnych nieścisłości w nowych zasadach dopatrują się również kontrolerzy ruchu lotniczego. Wskazują przykładowo na klauzule generalne, takie jak „bezpieczna odległość" i „szczególna ostrożność", zarzucając im nieprecyzyjność tak ważną w operacjach lotniczych. Ponadto wskazują na nieprecyzyjność pkt 6 i 7 z rozdziału 4 rozporządzenia, gdzie opisane są zasady wykonania lotu. Zwracają uwagę na praktyczną stronę przepisów i na trudność „instytucji" – ASM czy TWR w określaniu warunków lotów. Jeżeli będą to telefony na TWR, to kontrolerzy mają bardzo mało czasu na takowe, szczególnie gdy mają odseparować niespodziewany ruch VFR, np. RATOWNIKA od innego ruchu IFR, a jeszcze od drona, który „gdzieś tam" lata. Na lotniskach o niskim natężeniu ruchu ww. przepisy z pewnością byłyby adekwatne. Natomiast istnieje obawa, czy będą wystarczające dla Warszawy, gdzie operacje lotnicze są ciągłe. A zgodnie z deklaracjami linii lotniczych lądujących na Lotnisku Chopina będzie ich jeszcze więcej. Rozporządzenie nie definiuje konieczności użycia żadnych narzędzi, które ułatwiłyby prace kontrolerowi. Przy stale rosnącej liczbie dronów ustawodawca powinien wziąć pod uwagę stworzenie narzędzi do komunikacji operator–kontroler.