Zawarty w niektórych umowach sprzed dwóch lat o współpracę z sędziami zwrot „przygotowanie projektu orzeczenia" oznaczał zawsze jego przygotowanie według wskazówek i pod nadzorem sędziego. W praktyce nigdy nie było wątpliwości, że nie chodzi o samodzielne przygotowanie orzeczenia przez asystenta. Rozumiem jednak, że takie wątpliwości mogą powstać na podstawie lektury samych sformułowań, bez znajomości realiów pracy trybunalskiej. Niniejsze wyjaśnienia są zatem niezbędne. Dziwi jednak to, że w 2017 r. formułuje się zarzuty nieprawidłowego czy wręcz niezgodnego z prawem sformułowania umów z 2015 r. bez podjęcia trudu zweryfikowania sposobu ich rzeczywistego wykonania w tymże 2015 r. Dziwi również to, że zarzuty co do tego, w jaki sposób przygotowywane są projekty orzeczeń, wysuwa sędzia kierująca obecnie Trybunałem Konstytucyjnym. Wytłumaczeniem mogłoby być jej ograniczone doświadczenie sędziowskie: przez ponad półtora roku przebywania w Trybunale nie była sprawozdawcą w żadnej sprawie zakończonej wyrokiem.
Nie były to osoby przypadkowe
II. Kolejnym zagadnieniem, jakie należy omówić, jest status osób współpracujących z sędziami Trybunału. Powyżej byli oni nazywani asystentami, ale teraz należy rzecz przedstawić bliżej. Dotychczas każdemu sędziemu konstytucyjnemu „przysługują" dwa etaty asystenckie, co oznacza dwóch pracowników albo więcej, zatrudnionych wówczas na niepełnym etacie. Nie znam żadnych wyliczeń, ale szacuję, że w czasie mojej kadencji w znacznie ponad 90 proc. spraw z sędziami współpracowali ich etatowi asystenci. Angażowanie do pomocy przy przygotowywaniu orzeczeń innych osób było więc wyjątkiem. Osoby te można podzielić na dwie grupy. Do pierwszej należeli pracownicy Trybunału zatrudnieni na innych stanowiskach niż asystenci. Do drugiej – osoby niebędące pracownikami Trybunału.
Przyczyny angażowania osób z obu tych grup były takie same: zamiar przyspieszenia toku postępowań i zwiększenia liczby załatwianych spraw, zwłaszcza wymagających specjalistycznej wiedzy prawniczej. W „moich czasach" każdy sędzia miał w referacie przeciętnie kilkanaście spraw, a czas ich załatwienia wynosił nieco mniej niż dwa lata. Ponieważ każdy z asystentów opracowywał jedną sprawę przez kilka tygodni, a sprawy obszerne lub skomplikowane nawet dłużej, występowała niekiedy potrzeba szybszego zajęcia się dalszymi sprawami, czekającymi w kolejce. Dotyczyło to np. spraw inicjowanych pytaniami prawnymi sądów, które zawieszały postępowanie, czekając na wyrok Trybunału, albo skargami konstytucyjnymi, wnoszonymi przez indywidualnych obywateli. Wówczas zawierane były umowy o dzieło dotyczące współpracy osób niebędących asystentami z poszczególnymi sędziami. Jeśli chodzi o pracowników Trybunału, były to osoby zatrudnione w Biurze TK, które poza zakresem swoich obowiązków wspomagały czasowo sędziów na podstawie wspomnianych umów.
Jeśli natomiast chodzi o osoby niebędące pracownikami Trybunału, ich kwalifikacje profesjonalne i osobiste były równe tym, które cechują asystentów. Tak więc były to często osoby po doktoracie, a nawet po habilitacji, mające uprawnienia sędziowskie, adwokackie lub radcowskie, zatrudnione na uczelniach. Musiały się cieszyć zaufaniem sędziego, z którym miały współpracować. Zobowiązane były do zachowania poufności, o czym były informowane przed nawiązaniem z nimi współpracy. Można zatem o nich powiedzieć wszystko, ale nie to, że były przypadkowe, niefachowe lub nielojalne. Osoby te nie były pracownikami Trybunału, ponieważ chciały zachować swoje dotychczasowe zatrudnienie, albo nie było dla nich etatów asystenckich wobec wspomnianych wyżej ograniczeń.
Przykłady z innych krajów
III. Problem roli asystentów, referendarzy, clerks, itd., wspomagających sędziów, występuje we wszystkich sądach najwyższych, konstytucyjnych, ponadnarodowych i międzynarodowych. Z jednej strony są to prawnicy o wysokich kwalifikacjach, dla których „praktykowanie" w omawianych sądach jest często kluczem do kariery albo ważnym etapem w już wcześniej rozpoczętej karierze zawodowej. Z drugiej formułowane są zarzuty o zbyt wielkiej roli współpracowników sędziów i ich nadmiernym wpływie na orzekanie. Przykładowo, w odniesieniu do Federalnego Sądu Konstytucyjnego Niemiec (Bundesverfassungsgericht), podzielonego na dwa senaty, mówi się – wcale nie tylko w żartach – o utajonym „trzecim senacie", składającym się ze współpracowników naukowych sędziów. W amerykańskiej literaturze prawniczej i politologicznej analizuje się rolę clerks – współpracowników sędziów Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, zauważając wręcz zmiany stylu orzeczeń sędziów wraz ze zmianą ich clerks. Nikt jednak nie formułuje na poważnie wniosków, że wyroki wspomnianych sądów niemieckiego i amerykańskiego są wydawane przez kogoś innego niż sędziowie.
W Polsce nie ma wątpliwości, że asystenci są wpisani w działalność orzeczniczą Trybunału, bo ich udział jest przewidziany w ustawie. To wolą ustawodawcy sędzia konstytucyjny orzeka, korzystając ze wsparcia merytorycznego asystentów.