Kilka tygodni przygotowań i Nadzwyczajny Kongres Sędziów Polskich przeszedł do historii. Wszystko się udało? Spełnił oczekiwania pana i środowiska?
Tomasz Marczyński: Uważam, że tak, choć mieliśmy obawy. Głównie organizacyjne, bo było mało czasu i dużo chętnych, ale udało się. Mam nadzieję, że Kongres był momentem, który skłoni sędziów do większej jedności. A czy politycy się nim przejmą? Raczej nie. Jeśli chociaż kilka rzeczy uda się załatwić, to i tak będzie sukces.
Nie odniósł pan wrażenia, że podczas wielu godzin wystąpień głos sędziów tzw. liniowych był mało słyszalny? Taki zarzut słychać było w kuluarach...
Nie pamiętam tak demokratycznego spotkania tak dużej grupy sędziów. Każdy sędzia mógł na Kongres przyjechać i zabrać głos. Lista chętnych do zabrania głosu została wyczerpana do ostatniego nazwiska.
Mało było jednak głosów tych tzw. zwykłych sędziów. Którzy mówili nie o państwie prawa, ale o trudach własnej pracy.