Karuzela karuzela, śmiechu beczka i wesela

Miałem zamiar napisać pełny prawnopodatkowych szczegółów wywód o zawiłości karuzeli VAT. Chciałem wyrazić święte oburzenie nieudolnością fiskusa – pisze prezydent Pracodawców RP.

Publikacja: 27.08.2015 21:00

Andrzej Malinowski

Andrzej Malinowski

Foto: Fotorzepa/Jerzy Dudek

Zamiast tego napisałem tekst, który jest dowodem na to, że zarówno mnie, jak i innych przedsiębiorców po prostu diabli biorą.

Czterdzieści miliardów rocznie. Tyle – wedle szacunków Ministerstwa Finansów – Polska rokrocznie traci w wyniku przestępstw karuzelowych. Pełną odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponosi kierownictwo resortu, które szczuje swoimi urzędnikami uczciwych przedsiębiorców, wykazując zupełną bezradność wobec tych, którzy faktycznie robią gigantyczne przekręty.

I nawet ciężko mieć pretensje do tych szeregowych pracowników skarbówki. Bo to tak jakby mieć pretensje do grzybiarza, że nie znalazł ani jednego prawdziwka, kiedy wyprawiło się go na łowy łódką na środek Bałtyku.

Oszukują fachowcy

Przestępstwa związane z wyłudzeniami gigantycznych kwot VAT to prawdziwy problem, tym bardziej że za tę intratną „fuchę" zabrały się zorganizowane grupy przestępcze, które dziś – zamiast handlować ryzykownym towarem – handlują tym legalnym, tyle że na papierze. Na dodatek mają z tego wielokrotnie większe zyski, przy minimalnym ryzyku wpadki. I to nie dlatego, że polskie prawo nie penalizuje takiej działalności. To dlatego, że urzędnicy skarbowi popisują się w przypadku karuzeli VAT koncertową nieudolnością. Powód? Brak wiedzy i brak czasu.

Mają braki w wykształceniu. Nie są to tylko moje subiektywne odczucia. Potwierdzają to także „organoleptycznymi badaniami" niezależne instytucje kontrolne, z Najwyższą Izbą Kontroli na czele. Cóż z tego, że państwo posiada cały arsenał narzędzi przymusu. Może wszczynać kontrole, sprawdzać faktury i dokumenty, wstrzymywać zwroty VAT do czasu wyjaśnienia sprawy, a w skrajnych przypadkach dokonywać zatrzymań czy aresztowań, ale ramieniem wykonawczym tych instrumentów kieruje pusta głowa, wyposażona jedynie w instrukcje i wytyczne swoich przełożonych.

A ci przełożeni – no cóż – znając mizerną wiedzę swoich zasobów kadrowych, zrobili to, co było najprostsze. Nie od dziś wiadomo, że łatwiej psa nauczyć kąsać, niż aportować, poszczuli więc swoimi psami gończymi najłatwiejszą – bo bezbronną – ofiarę. Tym razem są nią firmy z branży elektronicznej i IT – małe, duże, wszystkie. Ruszyła więc sfora urzędników do kontrolowania i sprawdzania: firm, dostawców, odbiorców, odbiorców odbiorców i dostawców dostawców.

Kilkanaście lat temu wielkie triumfy w księgarniach święciły serie książek „dla opornych". Tłumaczono w nich – jak krowie na rowie – co robić, by osiągnąć upragniony cel. Takie też wiekopomne dzieło wyszło spod palców geniuszy przy Świętokrzyskiej. Opatrzono je wprowadzającym w błąd tytułem: „List ostrzegawczy Ministerstwa Finansów i Ministerstwa Gospodarki". List ów – z pozoru kierowany do przedsiębiorców – stał się de facto precyzyjną instrukcją postępowania dla urzędników kontroli skarbowej, coś jak „Karuzele VAT dla opornych, czyli jak dopaść i zamęczyć podatnika".

Bestseller fiskusa

I czegóż to możemy się dowiedzieć z tego bestselleru dla skarbowców? Otóż wynika z niego, że wśród cech charakteryzujących oszukańcze transakcje znajduje się np. taka: „towary są oferowane w dużych ilościach, a partie towarów nie są dzielone, występują krótkie terminy płatności, towary mają wysoką wartość, towar przechowywany jest w centrum logistycznym, zachodzi szybka wymiana handlowa". Nie wiem jak państwo, ale ja wyciągam z tego prosty wniosek, że każdy przedsiębiorca prowadzący hurtownię w tym kraju spełnia kryterium bycia ogniwem w łańcuchu oszustów. Najbardziej zaś dotyczy to tych, którzy handlują szybko starzejącym się towarem, a do takiego elektronika w XXI wieku z pewnością się zalicza. I niech ich ręka boska broni przed tym, by tworzyć sieć dystrybucyjną! „Nieuzasadniona duża liczba osób biorących udział w obrocie" – to dopiero jest podejrzane.

Nie wiem, w jakim stanie znajdują się budynki przy Świętokrzyskiej, nie bywam tam aż tak często. Mam jednak przypuszczenie graniczące z pewnością, iż stan ich jest fatalny, a pracownicy szacownego resortu narażeni są nieustannie na spadające elementy konstrukcji i elewacji. Niczym innym poza nieszczęśliwym wypadkiem nie da się bowiem wytłumaczyć stworzenia tak absurdalnego i bełkotliwego dokumentu. Z przyczyn etycznych nie będę go rozpowszechniał w obszerniejszych fragmentach.

Jednak żarty na bok. Wszak przedsiębiorcom, których dopadła owa nadgorliwa sfora, sterowana za pomocą wspomnianego wyżej listu, nie jest do śmiechu. Powszechną praktyką jest wszczynanie kilku odrębnych postępowań kontrolnych za poszczególne okresy rozliczeniowe w miejsce jednego. Kiedy podatnik chce zaskarżyć decyzje fiskusa do sądu administracyjnego, musi uiścić więcej niż jeden tzw. wpis stosunkowy – w niektórych przypadkach sumuje się to w wielomilionowe kwoty.

Oskarżeni przez fiskusa być może po długim i kosztownym procesie udowodnią swoją niewinność przed sądem. Co jednak z tego, jeżeli wiele firm tego nie przetrwa? Obsługa prawna procesu może pochłonąć setki tysięcy złotych. Zarząd, zamiast zajmować się prowadzeniem i rozwijaniem biznesu, będzie poświęcał czas na sprawy związane z procesem, a zamrożone na kontach urzędu skarbowego pieniądze należnego zwrotu VAT spowodują utratę płynności finansowej. Wyrokiem uniewinniającym zbankrutowany przedsiębiorca oraz zwolnieni w międzyczasie pracownicy będą mogli co najwyżej otrzeć łzy i ogłosić się „moralnymi zwycięzcami" w sporze.

Straci też Skarb Państwa – przedsiębiorca może wystąpić o wielomilionowe odszkodowanie, a do budżetu nie wpłyną pieniądze z tytułu podatku PIT, CIT i VAT oraz składki ZUS. Pracownicy zaś – zamiast pracować i odprowadzać od pensji daniny publiczne – zasilą grono bezrobotnych. Mówiąc krótko: w tym przypadku nie ma wygranych – tracą bowiem wszyscy, a przecież głównym zadaniem administracji jest działanie na korzyść, nie zaś na szkodę ogółu.

Cień Lenina

Przesadzam? Proszę sobie w przypomnieć sprawę Optimusa. I proszę nie mieć złudzeń: od czasu głośnych potyczek Romana Kluski z urzędnikami (przypomnę: początek w lipcu 2002 r.) rządy zmieniały się wielokrotnie, ale wielu naczelników urzędów skarbowych i urzędów kontroli skarbowej jest jak Lenin na placu Czerwonym. Po prostu niezmiennie są. I działają sprawnie. Wystarczy ich tylko od czasu do czasu „przypudrować" nową instrukcją. Naturalnie najlepiej na ich wigor i żywotność działają dokumenty wyznaczające 80-procentową skuteczność kontroli, której nieosiągnięcie grozi ordynarnym wylaniem na pysk.

Jaki jest efekt? Firmy widma, które faktycznie zajmują się wyłudzaniem VAT, działają w najlepsze, a przedsiębiorcy, którzy prowadzą legalną działalność gospodarczą, muszą się tłumaczyć z każdej faktury i poświęcać czas ignorantom z kontroli skarbowej. Robią to najczęściej w obliczu klęski finansowej, bo niemal każda taka wizyta smutnych panów poprzedzona jest profilaktycznym wstrzymaniem zwrotu VAT.

Zmierzając powoli ku konkluzji: jaki jest tego efekt? Spieszę z odpowiedzią, a właściwie z przypomnieniem, bo udzieliła jej w niedawnym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" pani Agnieszka Królikowska, generalny inspektor kontroli skarbowej. Z lekkością charakterystyczną gimnazjalistkom przyznała ona, że do chwili obecnej nie doszło do skazania żadnego z organizatorów przestępstwa karuzelowego! Żadnego! I co z tego, że mamy 40 miliardów pod kreską? Who cares! – jak mawiają Amerykanie.

List, który napisali Pracodawcy RP w tej sprawie do premier Ewy Kopacz, wydaje się krzykiem rozpaczy. Wszak ona słucha, rozumie, pomaga! Być może naiwnie, ale wierzymy w to, że apelując o skupienie aktywności urzędów skarbowych i urzędów kontroli skarbowej na poszukiwaniu faktycznych organizatorów procederu karuzeli podatkowych, odniesiemy wreszcie jakiś sukces na tym polu. Jeszcze wierzymy, że przy naszej pomocy i wsparciu uda się jasno sformułować spójny logicznie zestaw cech, które pozwolą na wykrycie i pociągnięcie do odpowiedzialności organizatorów szkodliwego procederu karuzeli podatkowych.

Jeśli i to jednak nie pomoże, polskiemu przedsiębiorcy zostanie już tylko modlitwa: „Od powietrza, głodu, ognia i twardogłowych urzędników zachowaj nas, Panie!".

Zamiast tego napisałem tekst, który jest dowodem na to, że zarówno mnie, jak i innych przedsiębiorców po prostu diabli biorą.

Czterdzieści miliardów rocznie. Tyle – wedle szacunków Ministerstwa Finansów – Polska rokrocznie traci w wyniku przestępstw karuzelowych. Pełną odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponosi kierownictwo resortu, które szczuje swoimi urzędnikami uczciwych przedsiębiorców, wykazując zupełną bezradność wobec tych, którzy faktycznie robią gigantyczne przekręty.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację