Tak jest też w stosunkach między inwestorami publicznymi a sektorem prywatnym. Na czym polega problem? Chodzi o urzędnicze obawy zawierania ugód ze spółkami w przypadkach, gdy spór o pieniądze czy niewłaściwą realizację dostawy, świadczenia, czy robót budowlanych utrudnia dalszą kooperację, czy zmusza do długoletnich sądowych perturbacji. Zwykle reprezentaci skarbu państwa czy samorządów boją się trafić przed oblicze komisji do spraw dyscypliny finansów publicznych. Nie chcą sami podejmować decyzji biznesowych i rezygnować na własną odpowiedzialność z dochodzenia często już niemożliwych w realizacji roszczeń. Przede wszystkim potrzebują wyroku, by zachować spokój – nie tylko sumienia. Rezultatem jest toczenie bezsensownych i kosztownych procesów, które obciążają obie strony i uniemożliwiają prowadzenie biznesu as usual. Są jednak pomysły, by stan ten zmienić i ułatwić podpisywanie porozumień między stronami. Ma być to możliwe, gdy przedstawiciele jednostki sektora publicznego uznają, że skutki ugody w spornej sprawie należności cywilnoprawnej są korzystniejsze niż prawdopodobny wynik postępowania sądowego albo arbitrażowego. Wydaje się, że kierunek jest dobry i im szybciej ustawodawca doda odwagi inwestorom publicznym, tym szybciej korzyści z tego osiągnie gospodarka. I sąd także będzie już zbędny, co ma znaczenie z powodu długotrwałości procesów i niewydolności wymiaru sprawiedliwości.

Nie tylko osoby zaangażowane w opisane perturbacje decyzyjne znajdą pożyteczne rady w artykule „Urzędnicy wolą spór z firmą niż ugodę" autorów z kancelarii K&L Gates, ale wszyscy uczestnicy procesów gospodarczych

Zapraszam do lektury także innych tekstów w najnowszym numerze „Prawo w Biznesie".