Paradoks sporu o Trybunał Konstytucyjny polega na tym, że z jednej strony sondaże niezmiennie pokazują krytyczny stosunek opinii publicznej (nawet elektoratu PiS) do działań rządu, z drugiej zaś owa ocena nie przekłada się na spadek poparcia dla partii rządzącej. Może to oznaczać, że kwestia kryzysu wokół TK nie wpływa na całościową ocenę działań władz.

Dla większości Polaków spór o TK jest abstrakcyjny i niezrozumiały, toczony głównie w warszawskich salonach. Wysuwane przez opozycję zarzuty „zagrożeń dla demokracji" czy „zapędów autorytarnych" sygnalizują co prawda jakiś problem, ale nie znajdują potwierdzenia w realnym życiu. W Garwolinie czy Pułtusku, inaczej niż w rozgrzanych stołecznych studiach telewizyjnych, większe emocje budzi dostępność programu 500+ niż konstytucyjne pryncypia. Politycy Prawa i Sprawiedliwości świetnie zdają sobie z tego sprawę, więc determinacja, by zakończyć konflikt za wszelką cenę, nie jest duża.

Spór o Trybunał może być za to zgubny dla opozycji. Owszem, hasła „obrony demokracji" znajdują medialny i zagraniczny poklask, ale budowanie politycznego kapitału wyłącznie na konflikcie związanym z TK to zdecydowanie za mało, aby stworzyć alternatywę dla PiS i w kolejnych wyborach odsunąć tę partię od władzy.