Wejdźmy do strefy euro

Kryzys Unii Europejskiej grozi powstaniem Europy dwóch prędkości, co zmusza Polskę do zmiany obecnej polityki zagranicznej.

Publikacja: 17.08.2016 19:13

Unia Europejska zmaga się z największym nagromadzeniem problemów od czasu jej powstania. Dotyka ją brak charyzmatycznych przywódców, szalejący kryzys imigracyjny, brak zaufania wobec elit europejskich, kryzys w strefie euro oraz rosyjska agresja na Ukrainę. Co więcej, Unia musi zmierzyć się z kolejnym wielkim wyzwaniem: odejściem Wielkiej Brytanii. Brexit pogłębia falę kłopotów, które rzuciły UE na kolana.

W ciągu zaledwie ośmiu lipcowych dni doszło do trzech zamachów terrorystycznych w niemieckiej Bawarii. To w połączeniu z poprzednimi zamachami we Francji i Belgii sprawia, że Europa pogrąża się w permamentnym strachu.

Dokąd podąży Unia Europejska po Brexicie? Najbardziej prawdopodobna wydaje się koncepcja tzw. twardego jądra. Zachodnia Europa będzie dążyć do większej integracji, aby odtworzyć dawną wizję Unii. Taki obszar byłby na pewno zdominowany przez Niemcy i skupiony wokół państw z walutą euro.

Pozostałe kraje znacząco straciłyby na znaczeniu politycznym i gospodarczym. Stałyby się peryferiami UE z niewielką możliwością realnego wpływu na bieg spraw i kreowaną politykę.

Ta „Europa dwóch prędkości" stawia przed Polską ogromne wyzwanie i zmusza nas do przedefiniowania obecnej polityki zagranicznej. Nieprzemyślane i kierowane emocjami ruchy mogą sprawić, że sami skażemy się na marginalizację, co w naszym położeniu geopolitycznym byłoby samobójstwem.

Berlin czy Międzymorze

Jak zatem Polska powinna rozegrać swoją politykę zagraniczną? Czy należałoby zacieśnić więzy z Berlinem i Paryżem, postarać się wejść do kręgu decyzyjnego Unii Europejskiej, czy też może dążyć do realizacji koncepcji „Międzymorza" i stworzyć przeciwwagę dla hegemonii Niemiec w Europie?

Nieprzemyślane i kierowane emocjami ruchy mogą sprawić, że sami skażemy się na marginalizację

Romantyczna koncepcja Międzymorza polega na utworzeniu pasa państw na linii Morza Bałtyckiego, Czarnego i Adriatyckiego pod przewodnictwem Polski. Jednak ani region nie jest gotowy na przyjęcie tej koncepcji i przeciwstawienie się Berlinowi, ani nasz kraj nie jest gotowy na przejęcie roli lidera.

Prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves powiedział, że zmuszony do wyboru pomiędzy Warszawą a Berlinem z bólem wybrałby Berlin. Słowacja jest już członkiem Eurolandu i widzi się raczej jako sojusznik krajów starej Europy. Zaś według byłego premiera Rumunii Emila Boca, koncepcje regionalne prowadzą do rozbijania jedności Unii.

Widać więc jasno, że o ile koncepcja Międzymorza wydaje się być wielką szansą dla naszego regionu, w praktyce jest niemożliwa do realizacji. Jej forsowanie sprawi, że sami wypchniemy się na peryferia Europy.

Kurs na Zachód

Dlatego właśnie musimy skierować tory polityki zagranicznej w stronę integracji ze starymi krajami Unii Europejskiej. Na tym kursie pozycja naszego kraju może wzrosnąć, jednak pod kilkoma warunkami.

Po pierwsze: Polska musi zakończyć spór z Komisją Europejską i jak najszybciej uregulować sprawy wewnętrzne. To byłby pierwszy sygnał zmian. Przy obecnej opinii państwa wrogo nastawionego do Unii nie mamy szans na powodzenie korzystnego scenariusza.

Dodatkowo musimy znacznie wzmocnić swoją aktywność w debacie wewnątrz Unii. Należy przełamać impas negatywizmu i zrozumieć, że Unia to „my", a nie „oni". Musimy znaleźć rozwiązanie dławiących Unię kryzysów oraz wymyślić taki sposób jej reformowania, by społeczeństwa znów w nią uwierzyły. Nie możemy dopuścić, by projekt zjednoczonej Europy został pogrzebany przez antyeuropejski populizm.

Prymat strefy wspólnej waluty

Unia zmienia się na naszych oczach, a najbardziej prawdopodobnym kierunkiem tych zmian jest umocnienie więzów pomiędzy krajami strefy euro. W obliczu odejścia znacznego płatnika netto niewykluczone jest również przejście od budżetu unijnego do budżetu strefy euro.

Wobec takiego obrotu spraw polski rząd musiałby jasno wyrazić wolę i chęć wejścia do strefy euro czyli, de facto, wypełnienie naszych zobowiązań z traktatu akcesyjnego. Stanowiłoby to czytelny sygnał dla wspólnoty: jesteśmy na pokładzie, zależy nam na Unii oraz na jej wewnętrznej spójności.

Kolejnym krokiem na drodze do wejścia w skład państw współkierujących Unią Europejską obok Niemiec i Francji byłoby zacieśnienie współpracy w ramach Trójkąta Weimarskiego. Warto pamiętać, że poza granicami kontynentu jesteśmy traktowani jako jeden gracz – Europa.

Kryzys imigracyjny i terroryzm

Następnym wyzwaniem, z którym musimy sobie poradzić, jest przybierający na sile terroryzm. Jako kraj zaangażowany w walkę z ISIS, jesteśmy w bezpośredni sposób narażeni na ataki terrorystów związanych z radykalnym islamem. Im słabszy mamy system antyterrorystyczny, tym większe jest prawdopodobieństwo ataku.

Dlatego właśnie należałoby znacząco wzmocnić współpracę z służbami innych doświadczonych terroryzmem krajów Unii Europejskiej. Powinniśmy wystąpić o wzmocnienie misji łącznikowych przy polskiej policji, organizować wymiany kadrowe i wysyłać polskich funkcjonariuszy na wizyty studyjne i staże.

Kolejnym aspektem jest podejście do kryzysu imigracyjnego. Obecnie nie ma już miejsca na obrażanie się i wzajemne obwinianie. Niemcy popełniły błąd, zapraszając uchodźców oraz doprowadzając do kryzysu, jednak trzeba pamiętać, że to Niemcy są głównym motorem UE, a także krajem najbardziej zaangażowanym w jej utrzymanie.

Polska powinna wspierać działania mające na celu odtworzenie skutecznie kontrolowanej granicy zewnętrznej Unii, zarówno na szlaku bałkańskim, jak i śródziemnomorskim. Minął czas, kiedy można było bezczynnie stać z boku. Stawką jest przetrwanie strefy Schengen i po raz kolejny – jedność Unii Europejskiej.

Czas decyzji

Przy realizacji proponowanych powyżej działań należy pamiętać, że stanowią one polską rację stanu, a za granicami kraju niezbędna jest jedność całej klasy politycznej. Kluczowe jest zrozumienie, że suwerenność nie jest wartością absolutną, lecz trzeba nią umiejętnie zarządzać, by w jak najlepszy sposób realizować interes kraju.

Ciągle mamy wybór co do tego, gdzie na mapie geopolitycznej znajdziemy się za kilkanaście lat. Wyboru tego jednak musimy dokonać jak najszybciej, bo zachodnioeuropejski pociąg odjedzie bez nas i może wcale tego nie zauważyć.

Autor jest studentem międzynarodowych stosunków gospodarczych w Szkole Głównej Handlowej i politologii na Uniwersytecie Warszawskim.

Artykuł powstał w ramach konkursu Paderewski Academy, którego głównym celem jest promowanie wiedzy dotyczącej sfery publicznej. Na przełomie kwietnia i maja wyselekcjonowani uczestnicy wzięli na SGH udział w prelekcjach i warsztatach, podczas których dyskutowali ze znanymi osobistościami.

Unia Europejska zmaga się z największym nagromadzeniem problemów od czasu jej powstania. Dotyka ją brak charyzmatycznych przywódców, szalejący kryzys imigracyjny, brak zaufania wobec elit europejskich, kryzys w strefie euro oraz rosyjska agresja na Ukrainę. Co więcej, Unia musi zmierzyć się z kolejnym wielkim wyzwaniem: odejściem Wielkiej Brytanii. Brexit pogłębia falę kłopotów, które rzuciły UE na kolana.

W ciągu zaledwie ośmiu lipcowych dni doszło do trzech zamachów terrorystycznych w niemieckiej Bawarii. To w połączeniu z poprzednimi zamachami we Francji i Belgii sprawia, że Europa pogrąża się w permamentnym strachu.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację