Na szczęście dla felietonisty – a na nieszczęście dla świata – są jednak jeszcze na kuli ziemskiej ludzie z wizją i fantazją, gotowi nawet w środku sierpnia dostarczać niezbędnych emocji i tematów do refleksji.
Palma pierwszeństwa niewątpliwie należy się Niezłomnemu Przywódcy Kim Dzong Unowi. Jego groźba zaatakowania świeżo przetestowanymi rakietami balistycznymi, uzbrojonymi (prawdopodobnie) w nowo wyprodukowane zminiaturyzowane głowice nuklearne, amerykańskiej bazy na Guam wywołała na świecie spore poruszenie. Efekty tych zapowiedzi dotarły również do Polski, w postaci pewnego osłabienia się złotego wobec franka szwajcarskiego.
Temat do refleksji jest jednak głębszy. Kiedy po wojnie komuniści opanowali północ Korei, była ona zamożniejsza od rolniczego południa. Dziś jest może znaczącą militarną potęgą, ale ponaddwudziestokrotnie uboższą od znienawidzonego sąsiada. Na Południu pracowici jak mrówki Koreańczycy zbudowali jedną z najbardziej innowacyjnych i produktywnych gospodarek świata. Na Północy mają milion żołnierzy, rakiety i czołgi – ale głodują. Może więc siła wolnego rynku nie jest tylko wymysłem ultraliberałów?
Od osiągnięć Kima niewiele odstaje to, co w ciągu ostatnich dni robi dyktator z innego końca świata – prezydent Wenezueli Nicolás Maduro. Ponieważ nie podobał mu się skład parlamentu, więc go rozwiązał, zabierając jednocześnie immunitet posłom opozycji.
Przeprowadził też wybory do nowego Zgromadzenia Konstytucyjnego. Bardzo zabawne wybory – bo posłów nie wybierali obywatele, tylko wskazywały organizacje społeczne przychylne prezydentowi. W odpowiedzi wybuchły zamieszki, a niemal cały świat uznał działania Maduro za antydemokratyczny zamach stanu (ciekawe, że zrozumienie wykazała tylko Rosja).