Haszczyński: Kawa zbożowa szefa MSZ

Minister Witold Waszczykowski zaangażował się w wyjaśnianie obcokrajowcom, co się dzieje w Polsce. Udzielił wywiadów czołowym mediom w Rosji i Wielkiej Brytanii. W BBC ogłosił, że Polska nadal jest krajem demokratycznym, ale nie chce do „demokracji" żadnych dodatków, takich jak przymiotnik „liberalna". Ten fragment rozmowy wywołał największe poruszenie. Jego wagę podkreśla polskie MSZ, wyróżniając „demokrację bezprzymiotnikową" w pierwszym akapicie omówienia wywiadu na swojej stronie internetowej.

Aktualizacja: 10.08.2017 15:07 Publikacja: 09.08.2017 19:22

Haszczyński: Kawa zbożowa szefa MSZ

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Waszczykowski wyśmiewa demokrację liberalną, podkreślając, że ma złe doświadczenia z demokracjami, które posiłkują się dodatkowymi określeniami. Kiedyś musiał żyć w „demokracji socjalistycznej", teraz żyje obok Rosji, kraju, który buduje „demokrację suwerenną". Dlatego odrzuca i tę z dodatkiem „liberalna".

Problem polega na tym, że demokracja socjalistyczna (w jeszcze bardziej absurdalnej wersji demokracja ludowa, czyli dosłownie „ludowa władza ludu") oraz demokracja suwerenna nie są demokracjami (tak jak kawa zbożowa nie jest kawą). Nie ma co do tego wątpliwości również Witold Waszczykowski. A demokracja liberalna demokracją jest. I z tym zapewne również zgodziłby się szef MSZ.

Przykłady są więc niedobre, ale to nie znaczy, że z definicji każda prawdziwa demokracja musi być demokracją liberalną. Wiele zależy od odpowiedzi na pytanie, czy ten liberalizm to po prostu wolność (na przykład wypowiedzi) czy też zespół poglądów – lewicowych i przeciwnych konserwatyzmowi. Mam wrażenie, że Waszczykowski ma na myśli to drugie, bo podkreśla, że ten system polega na wykluczaniu z debaty politycznej pewnych idei.

I pod tym względem ma trochę racji. Wykluczanie dotyczy na przykład przeciwników małżeństw homoseksualnych. Wygrali referendum w Kalifornii w 2008 r., ale nic z tego nie wynikło. Wyprowadzili miliony ludzi na ulice we Francji w 2012 i 2013 r. – podobny efekt. Choć referenda i wielkie uliczne protesty w obronie wartości są przedmiotem troski lewicowych liberałów. Niestety, tylko wtedy, gdy są zgodne z ich poglądami.

Obawiam się jednak, że minister Waszczykowski szuka uzasadnienia dla innych wykluczeń. Dla ograniczenia kontroli nad działaniami rządu, ograniczenia praworządności czy swobody wypowiedzi. Taki jest efekt postrzegania demokracji jako całkowitej władzy tych, którzy zdobędą większość w parlamencie.

Demokracja nie wymaga przymiotników. Ale co do wartości, które mogą się kojarzyć z liberalizmem, to ich przestrzegania wymaga od nas przynależność do instytucji zachodnich. Nie tylko do Unii Europejskiej, na której szefowi dyplomacji chyba już nie zależy. Także NATO. Warto przypomnieć, że to sojusz krajów chroniących cywilizację opartą „na zasadach demokracji, wolności jednostki i praworządności".

Waszczykowski wyśmiewa demokrację liberalną, podkreślając, że ma złe doświadczenia z demokracjami, które posiłkują się dodatkowymi określeniami. Kiedyś musiał żyć w „demokracji socjalistycznej", teraz żyje obok Rosji, kraju, który buduje „demokrację suwerenną". Dlatego odrzuca i tę z dodatkiem „liberalna".

Problem polega na tym, że demokracja socjalistyczna (w jeszcze bardziej absurdalnej wersji demokracja ludowa, czyli dosłownie „ludowa władza ludu") oraz demokracja suwerenna nie są demokracjami (tak jak kawa zbożowa nie jest kawą). Nie ma co do tego wątpliwości również Witold Waszczykowski. A demokracja liberalna demokracją jest. I z tym zapewne również zgodziłby się szef MSZ.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Kraj
Starcia na prawicy. Ziobryści kłócą się z PiS, w PiS targi o miejsca na listach
Kraj
Wizy wydano, informatycy nie przyjechali. Kolejna afera wizowa?
Kraj
Podejrzany o plagiat szef rządowej komisji straci posadę
Kraj
Wysoka kara finansowa dla TVN za reportaż "Franciszkańska 3" o Karolu Wojtyle