Jak czytaliśmy w poniedziałkowej „Rzeczpospolitej", również Lubelski Węgiel Bogdanka i Jastrzębska Spółka Węglowa nie rezygnują z planów uzyskania koncesji na przyległe do ich kopalń złoża węgla: K 6-7 oraz Dębieńsko. Jak ustalił dziennik, oba wspomniane podmioty przez najbliższy rok nie zamierzają podejmować żadnych działań. Będą jedynie czekać, aż urządzająca się na polskich terenach australijska firma wypadnie z gry, a one przejmą zajęte przez niego złoża. Sytuacja nie jest zdrowa. Jesteśmy za konkurencją w każdej branży. Niestety rodzime firmy działające w przemyśle surowcowym, zamiast konkurować, mają tendencję do wyczekiwania aż inni gracze wycofają się a to w wyniku niejasnych regulacji prawnych a to przeciągających się formalności uniemożliwiających rozpoczęcie inwestycji.

Obserwowaliśmy to na ryku gazu na który bez skutku chciały wejść zagraniczne spółki obrotu. Podobnie było z poszukiwaniami gazu łupkowego gdzie w efekcie zagraniczne koncerny wycofywały się z inwestycji i oddawały koncesje wydobywcze. Z kolei KGHM nie chce wpuścić na swój rynek konkurencji, mimo, że sam nie potrafi szukać trudno dostępnej miedzi. Trzeba patrzeć na interes ogółu, a nie jednego podmiotu. Jeśli zagraniczna firma pokazuje, że może w sposób sprawny wydobyć węgiel i skutecznie eksploatować zasoby, a do tego pozyskać finansowanie to nie widzę powodu, aby tego nie robiła. Zamykanie się przed konkurencja nie jest rozwiązaniem, które możemy akceptować, zwłaszcza, że w przypadku kopalni Jan Karski, nie ma bezpośredniej konkurencji surowcowej z rodzimymi zakładami, które zaopatrują w surowiec krajowe koncerny energetyczne. Australijczycy zapowiadają produkcję węgla koksującego używanego przy produkcji stali, a nie węgla energetycznego. Ponadto nowa kopalnia to szansa na dalszy rozwój regionu, miejsca pracy, wpływy z podatków, a także promocja polskiego surowca na rynkach zagranicznych. Skoro spółka jest na dobrej drodze, należy kibicować, aby jej plany się powiodły.

Najlepszym ze znanych sposobów regulacji procesów produkcji jest konkurencja pomiędzy uczestnikami rynku. Polskie spółki, zamiast biernie czekać na potkniecie rywala, powinny rozpocząć aktywną konkurencję. Niech wygra lepszy.

- Tytuł pochodzi od redakcji