Andrzej Malinowski: Jak wylać ciężarne z kąpielą

Uważający się za najaktywniejszy polski związek zawodowy, troszcząc się o kobiety w ciąży, zdecydował się na... wylanie dzieci z kąpielą, a ich mam – z pracy.

Publikacja: 24.07.2016 19:32

Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP

Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP

Foto: materiały prasowe

Wszystko za sprawą pomysłu rozciągającego przepisy ochronne dla kobiet spodziewających się dziecka także na te z nich, które są zatrudnione poprzez agencje pracy tymczasowej.

W podręcznikach politologii „populizm" ma dwie definicje. Pierwsza mówi, że to po prostu schlebianie masom. Druga, bardziej, jak to się mawia „zawężająca", głosi, że to proponowanie nierealistycznych czy szkodliwych projektów po to, by owym masom schlebiać. Obawiam się, że to właśnie pod drugą definicję podpada pomysł związkowców z „Solidarności". Dotyczy on przepisu stanowiącego, że w przypadku gdy kobieta zatrudniona na okres dłuższy niż jeden miesiąc skończy trzeci miesiąc ciąży, a równocześnie okres jej umowy o pracę upływa przed terminem porodu – to ta umowa z urzędu zostaje przedłużona aż do momentu narodzin nowego obywatela. Z tej ochrony są jednak wyłączone panie zatrudnione poprzez agencje pracy tymczasowej – i związkowcy właśnie to wyłączenie chcą zlikwidować. Na pierwszy rzut oka pomysł „Solidarności" wygląda zachęcająco. To jednak tylko pozory – ta zmiana spowoduje, że kobiety stracą w ogóle jakiekolwiek szanse na pracę w ramach agencji tymczasowych!

Proszę się przyjrzeć uważnie wszystkim elementom tej układanki. Formalnym pracodawcą jest agencja, ale to nie ona organizuje miejsce pracy – tylko firma, gdzie praca jest wykonywana. Firma zawiera z agencją kontrakt dotyczący przysłania osoby, która ma przez ściśle określony czas u niej pracować. Warto przy tym zauważyć, że agencje pracy tymczasowej często wysyłają swoich pracowników do prac fizycznych, a wielu z takich obowiązków kobiety w ciąży wykonywać nie mogą. Tak więc kiedy tylko okaże się, że przysłana z agencji pracownica spodziewa się dziecka – firma odeśle ją, bo ma takie prawo, i poprosi o kogoś w zastępstwie.

Pomysł związkowców spowoduje jednak, że agencja powracającej z firmy pracownicy – mimo że nie znajdzie dla niej nowej pracy – nadal będzie musiała płacić pensję aż do porodu! To samo może dziać się z kolejnymi zatrudnionymi kobietami. Po jakimś czasie agencja będzie mieć już całą armię pań, które nie mogą nigdzie pracować lub są na zwolnieniu lekarskim, ale i tak trzeba im płacić.

A przecież to nie przedsiębiorca powinien ponosić koszty polityki prorodzinnej. Po co są odprowadzane składki ZUS? Znów mam nieodparte wrażenie, że na barki przedsiębiorców wrzucane są obowiązki państwa – i to niesamowicie kosztowne. Według wstępnych wyliczeń to nowe obciążenie może sięgnąć 300 milionów złotych miesięcznie!

Jaki będzie więc rzeczywisty efekt zmian? Nie oszukujmy się. Opłakany i przeciwny do zamierzonego. Agencje będą unikać jak ognia nie tylko kobiet w ciąży, ale też w ogóle kobiet, bo przecież ryzyko, że kobieta zajdzie w ciążę, jest zawsze. A przypominam, że w Polsce z 707 tys. pracowników tymczasowych kobiet jest około 300 tys. – i wszystkim będzie grozić utrata zatrudnienia. Czy na tym zależy „Solidarności"?

Warto przypomnieć tu jeszcze jedno. Agencje pracy tymczasowej miały być amortyzatorem łagodzącym skutki bezrobocia. Utrudniając ich funkcjonowanie, niszczy się ten system, sprzyjając wzrostowi bezrobocia! A na tym nie powinno chyba zależeć związkom. W końcu to związki zawodowe, a nie bezrobotne.

Wszystko za sprawą pomysłu rozciągającego przepisy ochronne dla kobiet spodziewających się dziecka także na te z nich, które są zatrudnione poprzez agencje pracy tymczasowej.

W podręcznikach politologii „populizm" ma dwie definicje. Pierwsza mówi, że to po prostu schlebianie masom. Druga, bardziej, jak to się mawia „zawężająca", głosi, że to proponowanie nierealistycznych czy szkodliwych projektów po to, by owym masom schlebiać. Obawiam się, że to właśnie pod drugą definicję podpada pomysł związkowców z „Solidarności". Dotyczy on przepisu stanowiącego, że w przypadku gdy kobieta zatrudniona na okres dłuższy niż jeden miesiąc skończy trzeci miesiąc ciąży, a równocześnie okres jej umowy o pracę upływa przed terminem porodu – to ta umowa z urzędu zostaje przedłużona aż do momentu narodzin nowego obywatela. Z tej ochrony są jednak wyłączone panie zatrudnione poprzez agencje pracy tymczasowej – i związkowcy właśnie to wyłączenie chcą zlikwidować. Na pierwszy rzut oka pomysł „Solidarności" wygląda zachęcająco. To jednak tylko pozory – ta zmiana spowoduje, że kobiety stracą w ogóle jakiekolwiek szanse na pracę w ramach agencji tymczasowych!

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację