Pieniądz jest jak nawóz

Najważniejszym zadaniem powinno być przywrócenie całościowego myślenia o systemie podatkowym i wzajemnych relacjach między poszczególnymi daninami.

Publikacja: 19.07.2018 21:00

Pieniądz jest jak nawóz

Foto: Adobe Stock

O podatkach w Rzeczypospolitej pisać coraz łatwiej tym, którzy skupiają się na interpretowaniu decyzji rządzących. O podatkach w Rzeczypospolitej pisać coraz trudniej tym, którzy starają się w decyzjach rządzących doszukać myśli przewodniej godzącej potrzeby finansowe państwa ze strategią prorozwojową.

Szkodliwe 23 procent

Posłużmy się przykładem VAT. Ekonomiści nazywają go podatkiem cenotwórczym, ponieważ do ceny netto towaru dodaje się ustaloną kwotę podatku. W Polsce jest to generalnie 23 proc. Dla konsumenta tak wyliczona cena oznacza, że nabywa towar droższy, co przy jego danych dochodach skutkuje zmniejszeniem ilości nabywanych dóbr. Dla producenta to mniejsza skala produkcji, wyższe koszty jednostkowe i utracone dochody. Dla budżetu państwa to mniejsza kwota do opodatkowania, czyli zmniejszone wpływy z podatku dochodowego płaconego przez przedsiębiorcę. Ale mniejsza skala produkcji to także mniejsze zarobki pracowników i mniejsze ich zatrudnienie, co w konsekwencji dla budżetu państwa oznacza kolejny spadek wpływów, tym razem z tytułu podatku dochodowego od osób fizycznych.

Utrzymywanie VAT na wysokim, 23-procentowym poziomie ma w sumie ujemne konsekwencje dla budżetu państwa zarówno z tytułu poboru samego podatku pośredniego, jak też dla polityki prorozwojowej, gdyż zmniejsza zatrudnienie, dochodowość firm, a ograniczając popyt, odbiera przedsiębiorcom motywację do inwestowania. Jeśli teraz popatrzymy na problem od strony konkurencyjności gospodarki, to wysokie podatki pośrednie – głównie VAT i akcyza – podrażają konsumpcję.

Droga konsumpcja oznacza dla przedsiębiorcy wyższe koszty zatrudnienia pracowników. Przedsiębiorca nie ma wyboru i musi w płacy pracownika uwzględnić wyższe ceny dóbr i usług wchodzących do „koszyka zakupów", czyli uznanych społecznie za niezbędne do konsumpcji. Wyższe płace to oczywiście wyższe koszty produkcji. W ostatecznym rozrachunku to niższa konkurencyjność danego producenta szczególnie istotna dla polskich eksporterów.

I tak oto po raz drugi wysokie podatki pośrednie, bijąc w przedsiębiorcę, wracają rykoszetem i biją w ustawodawcę, czyli ministra finansów. A przecież to on powinien się troszczyć o rosnące wpływy do budżetu.

Zamrożone pieniądze firm

Dodajmy do naszej analizy nową formę rozliczania VAT nazywaną podzieloną płatnością. Ma ona służyć wyeliminowaniu „przekrętów". Nawet jeśli tak, to jej główną wadą będzie wytrącenie z obiegu części pieniędzy (około 1/5) poprzez osadzanie ich na subkontach podatkowych. A przecież już w XVII wieku dostojny Francis Bacon pisał, że „Pieniądz jest jak nawóz. Jeśli się go nie rozrzuci, nie przyniesie plonów".

Pieniądz na subkontach podatkowych będzie zalegał, spowalniał obrót w gospodarce, pogarszał płynność finansową przedsiębiorstw, zmuszał właścicieli do szukania ratunku w dodatkowych kredytach zaciąganych w bankach, zatem uzależniał od banków, podrażał koszty produkcji o odsetki i prowizje bankowe. Co gorsza, urzędy skarbowe, w sytuacji gdy pojawią się wątpliwości co do poprawności rozliczenia podatku, skwapliwie blokować będą operacje na subkontach VAT, co dodatkowo spowolni przepływ pieniądza.

Sumując – koncentracja ministra finansów na ściągalności podatków pośrednich bez jednoczesnego kreowania narzędzi stymulujących dynamikę gospodarczą prowadzić będzie do pogarszania sytuacji finansowej przedsiębiorców, pogarszania koniunktury, a nawet pogarszania nastrojów konsumentów.

Co, moim zdaniem, powinno zostać zrobione, by złagodzić te negatywne skutki bądź im zapobiec? Po pierwsze – wysokość VAT ze stawki 23 proc. powinna być obniżona do 21 proc. Co więcej, minister finansów powinien się zobowiązać do przedstawienia ścieżki obniżania VAT w przyszłości. Po drugie – katalog stawek VAT dla poszczególnych towarów i usług powinien być bezzwłocznie zweryfikowany, uproszczony i pozbawiony „trików" interpretacyjnych umożliwiających zaniżanie podatku.

Generalnie jednak najważniejsze jest przywrócenie myślenia całościowego o systemie podatkowym, wzajemnych relacjach między poszczególnymi daninami i wyznaczenie jako celu takich rozwiązań, które zdynamizują gospodarkę i zostaną zaakceptowane przez polskich przedsiębiorców.

Autor jest ekonomistą i politykiem, nauczycielem akademickim, poseł na Sejm III i IV kadencji, od 2004 do 2009 deputowany do Parlamentu Europejskiego. Kandydował w wyborach prezydenckich w 2000 r. W ostatnich wyborach kandydował do Senatu z listy Kukiz '15.

Tytuł i śródtytuły pochodzą  od redakcji

O podatkach w Rzeczypospolitej pisać coraz łatwiej tym, którzy skupiają się na interpretowaniu decyzji rządzących. O podatkach w Rzeczypospolitej pisać coraz trudniej tym, którzy starają się w decyzjach rządzących doszukać myśli przewodniej godzącej potrzeby finansowe państwa ze strategią prorozwojową.

Szkodliwe 23 procent

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację