Tym razem państwo zrzuca na firmy odpowiedzialność za swoją nieudolność w zwalczaniu przestępstw VAT-owskich i nakazuje im wykonywać swoją robotę, czyli badać wiarygodność kontrahentów. Kto źle zbada, ten zostanie ukarany – zapłaci.
Metodę tę zna każdy leniwy urzędnik. Nosi ona nazwę spychologia, a została doskonale opisana przez właściciela warsztatu w jednym z filmów Stanisława Barei: „nie wiem, nie znam się, nie orientuję, zarobiony jestem". Ryba psuje się od głowy i spychologię regularnie stosuje także administracja centralna. Kiedyś pod płaszczykiem decentralizacji wszelkie kłopotliwe tematy, takie jak szpitale, szkoły, zarządzanie kryzysowe i tym podobne, zrzucano lub próbowano zrzucać na samorządy. Teraz najwyraźniej przyszła kolej na przedsiębiorców.
Bo właśnie tylko spychologia, nic więcej, stoi za rozwiązaniem, w myśl którego firmy mają same weryfikować swoich partnerów biznesowych, sprawdzać, czy nie zajmują się oni wyłudzaniem VAT. Przy czym brać pod lupę wypadałoby również partnerów tychże partnerów, a także partnerów partnerów tych partnerów itd. – bo jeśli kiedyś w tym łańcuszku pojawił się VAT-owski oszust, to wspomniane firmy stracą odliczenie. Czy ktoś z państwa wie, jak tę weryfikację przeprowadzić? Nie? W końcu zdrowy rozsądek podpowiada nam, że to zadanie urzędników. Bo tak powinno być! Jak się jednak okazuje, teraz to będzie wasze – drodzy przedsiębiorcy – zadanie.
I z góry wam przepowiem, że szanse na sukces są niewielkie. Znacie chyba zasadę działania paragrafu 22 ze świetnej powieści Josepha Hellera? Tak, paragraf 22 został właśnie zastosowany do was! W razie wykrycia nieprawidłowości gdzieś w długim łańcuszku VAT skarbówka uzna, że to wy nie dopełniliście zasad staranności przy sprawdzaniu przeszłości kontrahentów. A jakie są zasady tej staranności? Tego nikt nie wie, bo definicji nie ma. Paragraf 22 triumfuje na całego.
Żeby było jeszcze bardziej niedorzecznie – państwo nie oferuje w tej sprawie żadnej pomocy. Ani danych, ani wsparcia urzędnika, ani tym bardziej nie refunduje kosztów takich kontroli. Z premedytacją przerzuca część swojej roboty na przedsiębiorców, nie instruując ich nawet, jak ją wykonywać. Przecież to kompletny absurd! Obrót handlowy polega na decyzjach podejmowanych w czasie liczonym godzinami lub dniami – jak w tak krótkim okresie dokonać „starannej" weryfikacji? Wywiadowi skarbowemu nie wystarcza lat, żeby rozwikłać karuzelę podatkową, a przedsiębiorca ma się uwinąć w jedno popołudnie? Zresztą jak? Na przeszkodzie stoi tajemnica handlowa, a z orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z października 2015 r. wprost wynika, że przedsiębiorca nie może inwigilować swojego kontrahenta.