Ta zasada jest jednak obca Ministerstwu Finansów. Chce ono zaaplikować polskiej gospodarce podatkowy wynalazek bez testów, od razu na żywym organizmie! I to pomimo tego, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że skończy się to gigantyczną katastrofą.
Split payment w VAT – bo o nim mowa – ma wszelkie atuty, by dosłownie zadusić polską przedsiębiorczość.
Split payment, czyli tzw. podzielona płatność VAT, wg resortu finansów ograniczy wyłudzenia tego podatku. Kupujący towar ma płacić sprzedającemu kwotę netto, bo wartość podatku trafi najpierw na specjalne konto. Pozostanie tam „zamrożona" na 60 dni, przez które skarbówka miałaby wykryć ewentualny szwindel. Jeśli niczego nie znajdzie – pieniądze trafią do sprzedawcy. Ma sens? Tylko pozornie.
Praktyka dowodzi, że oszuści są namierzani przez fiskusa po wielu miesiącach od transakcji. Często nawet po latach! Czy wobec tego 60 dni „zamrożenia" przyniesie coś dobrego? Nic lub – w najlepszym wypadku – niewiele. Split payment do oszustów będzie strzelać ślepakami.
Za to zwykli przedsiębiorcy – ci dostaną serię z dużego kalibru. Będą musieli czekać 60 dni na 23 proc. VAT od sprzedanego towaru! Im więcej transakcji przeprowadzą, tym więcej ich środków obrotowych trafi do zamrażarki. Z kolei jeśli oni coś kupią – VAT muszą zapłacić od razu, co miesiąc wypłacić wynagrodzenia.