Autoauto musi być tanie

Kiedy wielkie miasta wprowadzą regulacje dotyczące korzystania z aut bez udziału kierowców, stworzy to naturalne, masowe zapotrzebowanie na pojazdy autonomiczne.

Publikacja: 16.07.2017 18:57

Kto z nas nie marzy o tym, by swobodnie korzystać ze smartfona lub laptopa podczas jazdy samochodem? Dla marzycieli mamy dobre i złe wiadomości. Dobre, bo pojazdy autonomiczne, czyli samojeżdżące – moglibyśmy je ochrzcić mianem autoauta – są coraz bezpieczniejsze i na pewno pojawią się na naszych drogach. Zła wiadomość to fakt, że musimy na to poczekać, bo większość kierowców nie chce płacić za takie samochody więcej niż za „konwencjonalne".

Według analizy Bain & Company w najbliższych latach wzrośnie zapotrzebowanie na takie udogodnienia dla kierowców, jak wspomaganie parkowania, systemy automatycznego hamowania czy tempomaty. W roku 2025 wartość światowego rynku B2B dla technologii wspomagających bezpieczne prowadzenie samochodu sięgnie 22–26 mld dolarów, a jego roczne tempo wzrostu szacuje się na poziomie 12–14 proc.

Atrakcyjna nisza motoryzacyjna

Pojazdy autonomiczne będą nadal produktem niszowym, ale to nisza całkiem duża – ich udział w rynku wyniesie aż 10 proc.

Ich producenci nie mogą jednak spać spokojnie. Z naszego badania wynika bowiem, że konsumenci nie są skłonni płacić za nowatorskie rozwiązania motoryzacyjne więcej niż do tej pory.

Tak, kierowcy będą chętnie korzystać z rozwiązań wspomagających prowadzenie auta – deklaruje to 80 proc. respondentów ankiety przeprowadzonej przez nas wśród 4,2 tys. konsumentów z ośmiu kluczowych rynków samochodowych na świecie. Z drugiej jednak strony, tylko połowa badanych chce już dzisiaj korzystać z całkowicie autonomicznych pojazdów, choć w przyszłości zamierza to uczynić nawet dwie trzecie z nich.

Zdaniem klientów główne korzyści z nowych technologii to – przede wszystkim – bezpieczniejsza jazda, mniejsze zużycie paliwa i niższe koszty ubezpieczenia. Jednocześnie niektórzy się obawiają, że samochody będą zbyt drogie, a także zbyt zawodne, by móc na nich polegać w każdej sytuacji.

Oznacza to poważne wyzwania dla dostawców nowych technologii motoryzacyjnych oraz dla producentów samochodów. Muszą bowiem równocześnie wdrażać innowacje na skalę komercyjną i robić to możliwie niskim kosztem. Dlatego powinni zwracać szczególną uwagę na dwie kwestie: tempo, w jakim innowacje będą przyjmowane przez kierowców, a także na zmiany w swoim otoczeniu rynkowym.

Tempo adopcji nowych rozwiązań technologicznych zależy w dużym stopniu od regulacji. W przypadku producentów udogodnień wspomagających prowadzenie samochodu wsparcie może przyjść ze strony instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo na drogach. Będą one wymuszać standaryzację rozwiązań ułatwiających prowadzenie samochodu.

Miasta postawią na pojazdy autonomiczne

Z kolei producenci samochodów autonomicznych będą musieli poczekać, aż pojawią się odpowiednie przepisy, zwłaszcza dotyczące poruszania się w metropoliach. Zapotrzebowanie na autonomiczne samochody będzie w naturalny sposób rosnąć w dużych, silnie zurbanizowanych ośrodkach miejskich.

Sztokholm, Londyn, Singapur czy Szanghaj już teraz wprowadzają specjalne opłaty za wjazd do centrum lub inne regulacje, które ograniczają ruch indywidualnych samochodów w zatłoczonych śródmieściach. Kiedy władze miejskie wprowadzą przepisy regulujące sposób korzystania z aut poruszających się bez udziału kierowców, stworzy to naturalne, masowe zapotrzebowanie na pojazdy autonomiczne.

W konsekwencji miasta te staną się bardzo lukratywnym rynkiem dla tych producentów samochodów. Jest duże prawdopodobieństwo, że szybko wprowadzą one do powszechnego użytku własne floty autonomicznych pojazdów.

Wielka zmiana reguł gry

Wejście na rynek autoaut na pewno zmieni sytuację konkurencyjną. Jest dużą niewiadomą, która grupa producentów – „starzy" specjaliści od hardware czy „nowi" specjaliści od hardware, czy raczej specjaliści od software – najwięcej skorzysta ze zmiany na rynku motoryzacyjnym. „Starzy" specjaliści od hardware szybko się ucyfrowiają. Nowi, w tym producenci aut elektrycznych, szybko zwiększają produkcję.

Motoryzacja kusi technologiczne giganty

Na rynek motoryzacyjny najwyraźniej zamierzają wejść firmy takie jak Apple, Google czy Uber. Wydaje się, że ostatecznie wszyscy będą jednak współpracowali, co będzie wymagać zrewidowania modeli działania. Będzie się też czym podzielić i pojawią się nowe szanse biznesowe związane z możliwością wykorzystania kolosalnej ilości cennych danych, które będzie gromadzić coraz bardziej sprzężona z sobą elektronika w pojazdach.

Autor jest partnerem w warszawskim biurze międzynarodowej firmy konsultingowej Bain & Company. Wcześniej był m.in. prezesem i współtwórcą Polbanku, a także wiceprezesem Raiffeisen Bank w Polsce. Ma doktorat z ekonomii z University of Rochester, jest absolwentem SGPiS (obecnie SGH).

Kto z nas nie marzy o tym, by swobodnie korzystać ze smartfona lub laptopa podczas jazdy samochodem? Dla marzycieli mamy dobre i złe wiadomości. Dobre, bo pojazdy autonomiczne, czyli samojeżdżące – moglibyśmy je ochrzcić mianem autoauta – są coraz bezpieczniejsze i na pewno pojawią się na naszych drogach. Zła wiadomość to fakt, że musimy na to poczekać, bo większość kierowców nie chce płacić za takie samochody więcej niż za „konwencjonalne".

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację