Rz: Obowiązujące od 1 lipca br. rozporządzenie ministra środowiska wprowadziło jednolity system segregowania odpadów w całym kraju. Czym różni się on od dotychczasowych rozwiązań?
Dariusz Matlak: W zasadzie dotychczasowe rozwiązania dawały pełną swobodę gminom. Począwszy od podziału na zmieszane odpady suche i mokre (z zawartością bioodpadów), jak również oznaczania kolorami pojemników – tutaj panowała całkowita dowolność. Także w zakresie organizowania przetargu na samo odbieranie, czy też odbieranie i przetwarzanie odpadów, czyli na kompleksową usługę, panowała dowolność. Nie miało, więc w praktyce specjalnego znaczenia, czy firma, która wygra przetarg na taką kompleksową usługę faktycznie dysponuje możliwością zgodnego z przepisami przetworzenia śmieci.
Mimo, iż przepisy dotyczące zakazu składowania odpadów nieprzetworzonych i obowiązku segregowania odpadów funkcjonują już w Polsce od wielu lat, dotychczas starano się realizować te zadania po linii najmniejszego oporu i jak najmniejszym kosztem.
- Czy nowelizacja ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach i rozporządzenie w sprawie szczegółowego sposobu selektywnego zbierania wybranych frakcji odpadów wystarczą, by poprawić obecny stan, czy też jest to dopiero początek długiej drogi?
Zdecydowanie początek. Po pierwsze, to nowe rozporządzenie zakłada pięcioletni okres dostosowawczy. Pewnie nie wszystkie gminy będą chciałby z niego skorzystać, ale niektóre zapewne będą nadużywały tego czasu i przeciągały wprowadzenie zmian ile się da. Druga sprawa, o wiele ważniejsza, jest taka, że w rozporządzeniu, przynajmniej na razie, nie ma sankcji, ani innych instrumentów, które zachęcałyby mieszkańców do prawdziwej, rzetelnej segregacji. Gminy nie mają motywacji, żeby egzekwować ten obowiązek, bo to trochę sprawa polityczna. Musiałyby nakładać kary, i to dość dotkliwe, za wrzucenie do niewłaściwego pojemnika. Niestety, prawo niepoparte sankcją deprecjonuje się. To byłoby najgorsze, co mogłoby się stać. Ten system wprowadzany odgórnie rozporządzeniem, musi też być wdrożony przez mieszkańców, wspólnoty mieszkaniowe i spółdzielnie osiedlowe. Musi powstać synergia także z firmami, które odbierają śmieci, aby je również selektywnie zbierały. Ważne jest też, żeby gminy dysponowały instalacjami, które będą przetwarzały odpady biodegradowalne. To wszystko musi być też poparte edukacją ekologiczną – system nie może opierać się tylko na strachu przed sankcją i represją. Ważna jest rola zarządców nieruchomości, być może będą musieli oni rozbudować altany śmieciowe, aby zapewnić odpowiednią ilość miejsca dla pojemników. Muszą być one też odpowiednio często wywożone. Cały system musi być higieniczny i sprawny, by mieszkańcy łatwiej do niego przywykli i zrozumieli, że rozdzielanie odpadów jest potrzebne i musi być respektowane.