PiS zorganizował konwencję programową, która zdominowała na niemal tydzień polską politykę. Do tego przyjazd Donalda Trumpa okazał się dla rządzących dyplomatycznym sukcesem, a przy okazji amerykański prezydent odwdzięczył się za ciepłe przyjęcie transmitowaną we wszystkich telewizjach świata lekcją naszej historii. Jeśli dodamy do tego zagubioną we mgle opozycję, PiS mógłby nic nie robić i w spokoju przygotowywać się na starcie, które czeka go przy okazji reformy sądownictwa czy planowanej ustawy o dekoncentracji mediów.

Tymczasem, gdy wszystko idzie po myśli rządzących, PiS rzuca granat, który razi nawet tych, którzy zaszyli się na urlopie w najdalszym kącie kraju. Proponowana podwyżka ceny paliwa o ok. 25 gr na litrze to temat, który dotyczy każdego. Wszyscy odczujemy wkrótce jego konsekwencje w swoim portfelu.

Ten pomysł to prezent dla przeciwników PiS. Internauci zdążyli już ochrzcić projekt mianem „benzyna plus". Bezlitośnie też przypominają premier Beacie Szydło niedawne słowa o tym, że w budżecie jest dość pieniędzy, „wystarczy tylko nie kraść". Wszak jeszcze niedawno rząd chwalił się świetnymi wynikami gospodarczymi i rekordowymi wpływami do budżetu. Cóż takiego nagle się zmieniło? Dokonano jakiejś kradzieży czy może źle policzono pieniądze w budżecie?

Ten, kto podpowiedział Jarosławowi Kaczyńskiemu, że można po cichu podnieść podatki (bo przymusowa opłata paliwowa nie jest niczym innym jak podatkiem) i nikt tego nie zauważy, chyba zbyt mocno uwierzył w propagandę rządzącej partii. Prezes PiS ma najwyraźniej w swoich szeregach kreta, który usiłuje wprowadzić partię rządzącą na minę.