Kulminację napięcia w sprawie SN chyba mamy już za sobą. Protesty były słabsze niż w przypadku sporu o TK oraz niż te z lipca 2017 r., mające wpływ na zablokowanie przez prezydenta totalnej czystki w SN.

Trybunał w Strasburgu przyjął właśnie do rozpoznania precedensową skargę polskiego obywatela. Podnosi on, że jego prawo do rzetelnego procesu zostało ograniczone z powodu funkcjonowania w TK tzw. sędziów dublerów, od dawna nieuznawanych przez sporą część środowiska prawniczego. Korzystny wyrok w tej sprawie może obudzić uśpiony w ostatnim czasie spór o TK i, co istotne, w przypadku korzystnego rozstrzygnięcia dla skarżących zobowiązać Warszawę do zmian.

Podobny scenariusz może mieć skarga dwóch byłych prezesów sądów powszechnych, którzy zostali odwołani ze swoich stanowisk przez Zbigniewa Ziobrę. Podnoszą oni, że ich usunięciu nie towarzyszyło żadne uzasadnienie, nie mieli też możliwości odwołania się od decyzji ministra. Do tego możliwe, że Bruksela zdecyduje się zaskarżyć Polskę do Trybunału. Skutki takiej decyzji mogą być bardzo szybkie. Łącznie z prewencyjnym zablokowaniem działania ustawy o SN do czasu finalnego rozstrzygnięcia sprawy.

Zapowiedzią tego, co może się stać, będzie odpowiedź TSUE na pytania irlandzkiego sądu. Ten wstrzymał ekstradycję Polaka nad Wisłę, pytając, czy można mieć zaufanie do polskich sądów. Jest to swoisty test na to, jak daleko sąd w Luksemburgu może posunąć się w ocenie wymiaru sprawiedliwości suwerennego państwa. Jedno jest pewne: spór o praworządność z ulicy zaczyna przenosić się na sale sądowe. To może być znacznie groźniejsze dla PiS niż protesty uliczne i lepiej, żeby rząd poszukał sobie dobrego adwokata.

Czytaj też: Skarga na sędziów dublerów