Ostatni taki budżet...

Komisja Europejska przedstawiła projekt budżetu Unii na rok 2018. Ostatniego budżetu tworzonego dla 28 krajów członkowskich. Z miliardami euro wpłacanymi przez Wielką Brytanią. I z wielkimi środkami przeznaczonymi na fundusze strukturalne, dzięki którym Polska dostaje na czysto z unijnego budżetu ponad 13 miliardów euro rocznie.

Publikacja: 31.05.2017 19:53

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski

W jakim stopniu Brexit wpłynie na europejski budżet i na środki, które w przyszłości będą trafiać do Polski? Jeśli wierzyć informacjom publikowanym przez brytyjskie tabloidy, cały unijny budżet trzyma się tylko na wyciąganych z kieszeni Brytyjczyków pieniądzach.

W rzeczywistości sprawy wyglądają nieco inaczej, choć dla nas i tak nie najlepiej. Jeśli chodzi o łączną wpłatę, Wielka Brytania jest czwartym największym płatnikiem w Unii (po Niemczech, Francji i Włoszech), dostarczającym 11 proc. dochodów budżetowych. O tyle musiałby więc być obcięty budżet Unii po Brexicie, zakładając, że inne kraje nie zgodzą się na wzrost swoich składek. Przy zachowaniu obecnych proporcji podziału wydatków między kraje Polska straciłaby na tym niemal 2 miliardy euro rocznie.

Sprawy mają się jednak gorzej, bo w budżecie Unii ważne jest nie to, ile kraj łącznie do niego wkłada, ale jaki jest wkład netto, czyli po odliczeniu pieniędzy, które z budżetu uzyskuje. Unia dzieli się na płatników netto – czyli kraje, które więcej wpłacają, niż dostają, oraz beneficjentów netto – tych, którzy na czysto na transferach z Unii zarabiają (najwięcej zarabia Polska). Łączna kwota „nadwyżki" generowanej przez płatników netto to blisko 50 miliardów euro. I te właśnie środki służą głównie finansowaniu transferów z tytułu polityki strukturalnej, dzięki którym kraje uboższe wspierane są w rozwoju przez unijny budżet.

Rola Wielkiej Brytanii wśród płatników netto jest większa niż we wpłatach do budżetu, bo sięga 15 proc. (trzeci największy wkład netto po Niemczech i Francji). Ubytek brytyjskiego wkładu netto spowodowałby więc zapewne spadek transferów do Polski o blisko 2,5 miliarda euro rocznie.

Sprawy nie muszą wyglądać aż tak źle. Polityki strukturalnej można w Brukseli bronić, zmniejszając wpływ Brexitu na transfery. A spadek brytyjskiego wkładu netto może okazać się mniejszy, jeśli kraj ten zostanie zmuszony do ponoszenia części kosztów unijnych polityk w zamian za dostęp do europejskiego rynku. Takie właśnie rozwiązanie powoduje, że przeciętny Norweg (mieszkaniec kraju nienależącego do Unii) dokłada dziś do unijnego budżetu niemal tyle samo euro, co przeciętny Brytyjczyk.

Sytuacja jest więc trudna, ale nie beznadziejna, jak mówi stare powiedzenie. Przy skutecznych negocjacjach ze strony Unii i Polski spadek trafiających do nas transferów można byłoby ograniczyć. Pytanie tylko, jak wiele jest dziś w stanie wynegocjować w Brukseli nasz skłócony ze wszystkimi rząd. Oby nie skończyło się znów na kwiatach na otarcie łez dla uczczenia zwycięstwa powracającej z kolejnego unijnego szczytu pani premier.

W jakim stopniu Brexit wpłynie na europejski budżet i na środki, które w przyszłości będą trafiać do Polski? Jeśli wierzyć informacjom publikowanym przez brytyjskie tabloidy, cały unijny budżet trzyma się tylko na wyciąganych z kieszeni Brytyjczyków pieniądzach.

W rzeczywistości sprawy wyglądają nieco inaczej, choć dla nas i tak nie najlepiej. Jeśli chodzi o łączną wpłatę, Wielka Brytania jest czwartym największym płatnikiem w Unii (po Niemczech, Francji i Włoszech), dostarczającym 11 proc. dochodów budżetowych. O tyle musiałby więc być obcięty budżet Unii po Brexicie, zakładając, że inne kraje nie zgodzą się na wzrost swoich składek. Przy zachowaniu obecnych proporcji podziału wydatków między kraje Polska straciłaby na tym niemal 2 miliardy euro rocznie.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację