Dialog niemalowany

Z dialogiem społecznym w Polsce jest jak z piciem znakomitego 25-letniego bordeaux czy burgunda.

Publikacja: 29.05.2016 21:00

Andrzej Malinowski

Andrzej Malinowski

Foto: materiały prasowe

Jest wyśmienite, przez lata się rozwinęło, może nam naprawdę wiele dać. Tylko jak sprawić, by wszyscy pijący skupili się na jego smaku i nie potraktowali go po macoszemu?

Na takie wino nie wszyscy mogą sobie pozwolić, dlatego trudno zrozumieć tych, którzy mają takie możliwości i z nich nie korzystają. Podobnie ma się rzecz z dialogiem społecznym – możemy i powinniśmy z niego korzystać.

25 lat temu uchwalono w Polsce trzy ustawy określające zasady jego prowadzenia. Z jednej strony dotyczyły one organizacji pracodawców i związków zawodowych, z drugiej określały zasady rozwiązywania sporów zbiorowych, czyli tego co najtrudniejsze, ale często nieuniknione w relacjach między nami. Śmiem twierdzić, że te ustawy, które może nie zapadły tak w powszechną pamięć jak zniesienie cenzury, legalizacja związków czy prywatyzacja przedsiębiorstw państwowych, były równie ważne. I zostały wówczas bardzo solidnie przygotowane.

Przez kolejne ćwierć wieku prowadziliśmy ten dialog w różnych konfiguracjach i sytuacjach. Miał swoje wzloty i upadki, czasem głębokie jak szyby śląskich kopalń, ale cały czas się jednak rozwijał i stawał coraz bardziej nowoczesny. Nasze rodzime związki, na wzór tych europejskich, coraz częściej chcą być partnerem dla pracodawcy, jak to jest choćby w Szwecji.

Mógłbym wiele opowiadać o tym, jak ten dialog niekiedy wyglądał. Czasem bywało bardzo trudno. Mam jednak wrażenie, że za godzinami rozmów, słowami, których nie będę tu przytaczał, waleniem pięścią w stół i kolejnymi wypitymi kawami stała chęć osiągnięcia kompromisu i zakończenia rozmów oczekiwanymi rezultatami. Mam także wrażenie, że obie strony doskonale rozumiały, iż dialog między nami, jakiekolwiek formy by przybrał, musi spełniać dwa warunki – być prowadzony przed, a nie po podjęciu wspólnych decyzji oraz obie strony muszą wykazywać wolę dogadania się.

Wydawało się, że dialogu nauczyła się także trzecia jego strona – państwo, a konkretnie reprezentujący je rząd. Niestety, ten uczeń okazuje się oporny. Ćwierć wieku nie wystarczyło, by pojąć, że wiele sukcesów, takich jak porozumienie w sprawie minimalnej stawki godzinowej czy zamówień in-house, można osiągnąć tylko dzięki dialogowi. I że pomijanie czy umniejszanie roli konsultacji społecznych przy wielu innych, często koniecznych, zmianach rodzi później problemy i kontrowersje. W ostatnich latach mamy wiele takich przykładów.

Dobrym miernikiem tego, na ile państwo docenia ten dialog, będą projektowane zmiany w ustawie o związkach zawodowych. Mają one zapewnić większą ochronę pracownikom zatrudnionym na umowach cywilnoprawnych. Ale tak naprawdę wprowadzana jest ogromna ilość zmian, a niektóre z nich są bardzo kontrowersyjne i rodzą wątpliwości co do ich zgodności z konstytucją. Czy nie lepiej, żeby najpierw pracodawcy oraz pracownicy usiedli ze sobą i w ramach tak zwanego dialogu autonomicznego to przegadali i doszli do porozumienia? Czy w ten sposób i państwu nie będzie łatwiej, bo nie uchwali prawnych bubli, które zaraz trzeba będzie zmieniać albo w ogóle będzie kłopot z wprowadzeniem ich w życie?

Czego więc życzyć na 25-lecie dialogu społecznego w Polsce? Chyba tego, by wszyscy go docenili. Nie tylko myślą i słowem, ale też uczynkiem.

Jest wyśmienite, przez lata się rozwinęło, może nam naprawdę wiele dać. Tylko jak sprawić, by wszyscy pijący skupili się na jego smaku i nie potraktowali go po macoszemu?

Na takie wino nie wszyscy mogą sobie pozwolić, dlatego trudno zrozumieć tych, którzy mają takie możliwości i z nich nie korzystają. Podobnie ma się rzecz z dialogiem społecznym – możemy i powinniśmy z niego korzystać.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację