Prasa, książki czy chociażby okładki płyt CD – produkcja tych i wielu innych towarów związanych z branżą uległa znacznemu nieraz ograniczeniu w związku z rozwojem technologii. Branża, a przynajmniej jej fragmenty, mogła paść ofiarą cywilizacyjnego skoku. Tak się jednak nie stało.

Sektor musi mieć jednak pomysł na siebie, i tu dochodzimy do tej mniej korzystnej wiadomości. Dysponujemy jednymi z najlepiej wyposażonych zakładów poligraficznych w Europie, swoją rolę odegrały tutaj unijne dotacje. Z drugiej strony nasza branża jest rozdrobniona, musi przejść przez jakiś proces konsolidacji. Ważne, żeby o tym procesie myśleć już teraz, by nie skończył się tak jak w kilku innych sektorach absolutną dominacją dużych graczy.

Kolejną sprawą są pracownicy. Atutem naszych firm były niskie koszty pracy. To się kończy na naszych oczach, także w poligrafii. Pracowników zaczyna brakować, ci którzy są, mają wyższe wymagania płacowe, a jak przyznają eksperci, brakuje pomysłów na podniesienie wydajności.

Jednak największe zagrożenie może przyjść ze strony mniej oczekiwanej. Jednym z podstawowych produktów naszej poligrafii są opakowania. Opakowania, czyli bardzo często po krótkim okresie życia – odpady. Świat, skądinąd słusznie, zaczyna zdecydowanie bronić się przed odpadami. To trend nieodwracalny, producentów dóbr wymagających dużej ilości opakowań będą czekać kolejne ograniczenia i restrykcje. Czy nasza branża poligraficzna jest na to przygotowana? Czy myśli o tym, co się wydarzy nie za dwa–trzy lata, lecz za lat dziesięć? A warto, gdyż historia wyjścia obronną ręką, tak jak w przypadku cyfryzacji, może się już nie powtórzyć.