Otóż fiskus będzie mógł żądać od nich rozmaitych informacji związanych z danym doradztwem, np. faktur, zestawień usług, raportów, analiz, korespondencji z klientem. Problem w tym, że takie dokumenty mogą zawierać informacje objęte tajemnicą zawodową. I rzecz oczywiście nie w tym, ile klient zapłacił doradcy, ale w ujawnianiu stanu faktycznego sprawy. Na tych, którzy dokumentów nie będą chcieli ujawnić, jest straszak w postaci kodeksu karnego skarbowego, z karą więzienia włącznie.

Zatem prawnicy i doradcy mogą stanąć przed wyborem: albo złamią tajemnicę zawodową (z której może ich zwolnić tylko sąd) i w efekcie mogą nawet zostać wydaleni z zawodu, albo może im grozić odpowiedzialność karnoskarbowa. Fantastyczny wybór...

Nikt nie będzie ronił łez nad przedstawicielem tzw. zawodu zaufania publicznego, który pomaga w popełnieniu przestępstwa. Ale, powiedzmy sobie szczerze, przestępcy wśród adwokatów, radców i doradców się zdarzają, lecz to nie jest raczej reguła. Ściganie oszukańczych optymalizacji w ten sposób, że bije się w tajemnicę zawodową, świadczy o nieudolności państwa. A przede wszystkim podważa kwestię najistotniejszą – zaufanie klienta do doradcy podatkowego czy prawnika.