Stawka VAT przy eksporcie wynosi 0 proc., co sprawia, że eksporterzy otrzymują od państwa duże kwoty tytułem zwrotu różnicy między VAT należnym (w eksporcie zerowym) a naliczonym (zawartym w cenach kupionych towarów do produkcji). Z drugiej strony na towary sprowadzane do kraju, gdzie stosuje się ten podatek, nakładany jest VAT importowy. Patrząc chłodnym okiem na te finansowe przepływy widzimy, że kraje z VAT de facto dotują eksporterów, a na import nakładają opłaty analogiczne do ceł.
Jeśli handlują między sobą kraje, w których obowiązuje VAT, i to o takiej samej stawce, a bilans handlowy między nimi jest zrównoważony (import = eksport), to saldo tych subwencji eksportowych (zwrot VAT eksporterom) i ceł importowych (VAT przy imporcie) wychodzi na zero: każde z państw tyle samo wydaje na dotacje, ile dostaje z importowych ceł. Nie jest też zniekształcony przepływ towarów między nimi, bo co prawda eksport jest dotowany, ale rekompensuje to w kraju importera VAT od importu.
Sytuacja wygląda inaczej, gdy jakieś państwo z VAT handluje z krajem, w którym on nie obowiązuje, np. z USA. Wtedy bilans subwencji eksportowych (zwrot podatku eksporterom) i ceł (podatek przy imporcie) nie jest zerowy: na rynek amerykański trafiają dotowane towary, a amerykańscy eksporterzy napotykają protekcjonistyczne bariery. Przykładowo: europejskie auta trafiające do USA są dotowane (producenci mają zwrot VAT), a gdy dopłyną do USA, to nikt do nich VAT nie dolicza (jest tam podatek od sprzedaży, którego stawka zależy od stanu i wynosi 0–8,25 proc. – red.). Natomiast auta amerykańskie trafiające do Europy są obciążane tym podatkiem.
Skutki asymetrii
Ta asymetria ma dla USA i złe, i dobre strony. Dobre to fakt, że amerykański konsument może taniej kupować. Korzystają też te koncerny z USA, które lokują fabryki w krajach z VAT (np. w Chinach), a większość produkcji wysyłają do USA. Ich produkcja jest bowiem faktycznie dotowana w tych krajach.
Jednak USA ponoszą też negatywne konsekwencje. Amerykańskie produkty muszą na rynku krajowym konkurować z dotowanymi z zagranicy, a eksportowane z USA towary są w miejscu docelowym obłożone wysokimi opłatami. Efektem jest „odbieranie pracy" Amerykanom oraz to, że USA stają się gospodarczo słabsze – wytwarzają mniej dóbr (ich PKB rośnie powoli) i stają się zależne od zagranicy. Jako minus jest też postrzegany fakt, że USA mają ujemny bilans handlowy z większością krajów świata. Byłby o wiele większy, gdyby nie płynny kurs dolara, który spowodował jego osłabienie.