Bo socjaldemokratą to był Eduard Bernstein. Ale jego urodzin „socjaldemokraci" nie świętują. Czy dlatego, że do dwusetnych jeszcze trochę brakuje, czy może dlatego, że Bernstein przez „prawdziwych" marksistów okrzyknięty został „rewizjonistą"? A „rewizjoniści" byli dla marksistów znacznie gorsi od liberałów. Dlaczego? Przecież ideały, jakie głosili, były takie same? Różnili się metodami ich realizacji. „Rewizjoniści" dążyli do reform. Marksiści uważali, że trzeba – mówiąc bez ogródek – wyrżnąć burżuazję. Ot i cała różnica.

Co ciekawe, marksizm nie przyjął się wśród klasy robotniczej. W Niemczech zjednoczony ruch robotniczy przyjął program Bernsteina, który był przez Marksa zajadle atakowany. W Anglii pierwsi przedstawiciele ruchu robotniczego weszli do parlamentu z poparciem Partii... Liberalnej. Określano ich mianem Lib-Lab (Liberal-Labour). Lider Niezależnej Partii Pracy – Keir Hardie – był świeckim kaznodzieją. „Socjalizm w Wielkiej Brytanii zawdzięcza więcej metodyzmowi niż Marksowi" – mówił. Nie bez powodu w „Manifeście komunistycznym" Marks wyrażał się o klasie robotniczej per „lumpenproletariat – bierny wytwór gnicia najniższych warstw starego społeczeństwa skłonny do sprzedawania się jako narzędzie reakcyjnych knowań". Nie uświadamiają sobie te „lumpy", jaki jest ich prawdziwy interes, i dlatego potrzebują „awangardy" tworzonej przez „inteligencję", która sobie ten „interes" uświadamia. Nie tylko zresztą „klasy robotniczej". Przy okazji, albo wręcz przede wszystkim, własny.

Takimi „inteligentami" byli Lenin, Mao, Pol Pot, Castro czy Che Guevara. To nie przypadek, że ci masowi mordercy powoływali się właśnie na Marksa. Dziś znowu się na niego powołują „socjaldemokraci". Ale przecież Lenin był członkiem partii socjaldemokratycznej (Rosyjskiej Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej). Zgodnie z zasadami tej „socjalistycznej demokracji", gdy przegrał w głosowaniu spór z Julijem Martowem o charakter działań partii, po opuszczeniu obrad przez przeciwników ogłosił swoją mniejszość „większością" („bolszewikami"). Również dziś to nie klasa robotnicza świętowała urodziny Marksa. Klasa robotnicza grillowała. Świętowała „awangarda" – czyli inteligencja. Nie ma ona raczej szans na poparcie klasy robotniczej. Ale szuka swego „Lenina", by znów klasa robotnicza mogła pić szampana ustami swoich przedstawicieli.

Autor jest adwokatem, profesorem Uczelni Łazarskiego, szefem rady WEI