Mirosław Gronicki i Jerzy Hausner: Problemy ze wzrostem

Nie odwołujemy alertu w sprawie finansów publicznych w Polsce, ale oceniamy, że teraz coraz większym problemem będzie podtrzymywanie wzrostu gospodarczego – piszą ekonomiści

Publikacja: 09.06.2016 01:01

Brakuje nam czynników mobilizujących wzrost gospodarczy. O ile w zeszłym roku odwrócono niekorzystny trend w nierównowadze fiskalnej i zahamowano narastanie długu publicznego, to niepokojące sygnały dochodzą z sektora prywatnego.

Wzrost gospodarczy wymaga kapitału, pracy i innowacji. Wzrost kapitału zależy od oszczędności krajowych i importu kapitału. Zasoby pracy uzależnione są od sytuacji demograficznej i salda migracji. A skala innowacji od dostępności finansowania, poziomu szkolnictwa wyższego, wreszcie od chęci przedsiębiorców do wprowadzania nowych rozwiązań.

Katalog słabych punktów

W ostatnich kilku latach obserwujemy niepokojącą tendencję obniżania stopy oszczędności krajowych oraz zmniejszanie napływu środków finansowych do sektora prywatnego. Stopa oszczędności jest najniższa w regionie, a import kapitału w formie FDI, zakupu akcji polskich firm, finansowania banków itp. znacząco się zmniejsza. Ze średnio- i długookresowego punktu widzenia oznacza to osłabienie dynamiki inwestycji prywatnych i ograniczenie tempa wzrostu. Sytuacja demograficzna również się komplikuje. Niedobrze jest z innowacjami. Polska wydaje relatywnie najmniej na R&D w Europie, jakość szkół wyższych i poziom kadry naukowej są niskie. W ostatnim dwudziestoleciu importowaliśmy i imitowaliśmy technologie, nie dodając z własnej strony wartości dodanej. Niski poziom innowacyjności, w sytuacji zmniejszającego się napływu kapitału zagranicznego, może obniżyć konkurencyjność polskiej gospodarki i podobnie jak niskie oszczędności krajowe zmniejszy dynamikę wzrostu PKB.

Płynny kurs złotego jest automatycznym stabilizatorem koniunktury i ułatwia utrzymywanie zrównoważonego wzrostu

Wstępne dane GUS wskazują na obniżenie spożycia publicznego w drugiej połowie 2011 r. Wyraźnie widać, że zacieśnienie fiskalne zaczyna wywoływać negatywne skutki dla popytu indywidualnego. Wiele rodzin chroni poziom konsumpcji, wykorzystując oszczędności. Zjawisko to najprawdopodobniej pogłębi się, bo GUS już odnotował wzrost udziału wydatków na żywność w budżetach gospodarstw domowych. To po pierwsze odwrócenie wieloletniej tendencji. A po drugie może oznaczać powolny spadek popytu na usługi, zwłaszcza niematerialne. Taka perspektywa jest tym bardziej realna, że osoby indywidualne będą ponosiły relatywnie wyższe wydatki na utrzymanie mieszkań, w szczególności na media energetyczne. Silnym szokiem może być dla wielu wejście w życie pakietu klimatyczno-energetycznego UE.

Spodziewamy się też wyraźnego ograniczenia dostępności kredytów dla gospodarstw domowych – głównie konsumpcyjnych, ale też w przyszłości mieszkaniowych. Choć ceny mieszkań spadają, to wiele osób nadal nie ma odpowiedniego zabezpieczenia dla zaciągniętego kredytu hipotecznego. Banki będą wywierać na nie presję dodatkowego zabezpieczenia dla tych, którzy już mają kredyty, a jednocześnie staną się ostrożniejsze w udzielaniu nowych kredytów. Tym bardziej że równocześnie mocno naciska na to Komisja Nadzoru Finansowego. Osłabienie dynamiki kredytu hipotecznego może powodować ograniczenie popytu mieszkaniowego, a to przyczyni się do dodatkowego osłabienia dynamiki prywatnych nakładów inwestycyjnych. Byłoby to niekorzystne dla gospodarki, zważywszy na oczekiwane od drugiej połowy tego roku ograniczenie publicznych inwestycji. Ciągle jeszcze, także ze względu na intensyfikację przygotowań do mistrzostw Europy w piłce nożnej, pozostają one na bardzo wysokim poziomie. Ale nie da się go utrzymać choćby za sprawą narzucanego przez Ministerstwo Finansów ograniczenia możliwości finansowania długiem inwestycji samorządowych.

Inwestycje firm, po stosunkowo długim czasie ich wyhamowania, przez kilka kwartałów odczuwalnie rosną. Ich poziom jest jednak niższy niż sprzed kryzysu. Ponadto są to głównie inwestycje odtworzeniowe, więc dynamika nie ma trwałego charakteru.

Kłopoty mogą się pogłębiać

Z ustawy budżetowej wynika, że w tym roku dalsze zacieśnienie fiskalne w dwóch trzecich ma się dokonać po stronie dochodowej, a tylko w jednej trzeciej po stronie wydatkowej. Oznacza to przeniesienie ciężaru konsolidacji budżetowej głównie na aktywną, przedsiębiorczą część społeczeństwa. Będzie to prowadzić do ograniczenia możliwości tworzenia nowych i utrzymywania istniejących miejsc pracy, co wyhamuje najpierw wzrost zatrudnienia, a później przyczyni się do wzrostu strukturalnego bezrobocia. W rezultacie dynamika konsumpcji indywidualnej może zostać dodatkowo wyhamowana.

Wszystko to oznacza, że oczekiwane spowolnienie wzrostu nie musi mieć wyłącznie koniunkturalnego charakteru. Dane wskazują na osłabienie wkładu podstawowych składowych do PKB. Możemy mieć do czynienia ze strukturalnym osłabieniem dynamiki gospodarczej, czyli obniżeniem produktu potencjalnego. Zgodnie z szacunkami produkt potencjalny obniżył się z 4,7 proc. w szczycie koniunktury do poniżej 4 proc. w roku 2010. Pogłębia- nie się obserwowanych niekorzystnych zjawisk w polskiej gospodarce może spowodować, że zostanie on jeszcze bardziej obniżony.

Gdyby tak się stało, to aktualne napięcia makroekonomiczne jeszcze się wzmocnią. Między innymi zakłócenia mogą się pojawić od strony monetarnej. A zaostrzenie polityki pieniężnej, w połączeniu z dokonującym się zacieśnieniem fiskalnym, przyczyni się do silniejszego spadku dynamiki wzrostu.

Trzeba działać, bo inaczej znajdziemy się na europejskich peryferiach

Realny poziom stóp procentowych jest w Polsce relatywnie niski i zdecydowanie niższy niż w 2000 r. Dlatego nawet w najtrudniejszym w okresie globalnego kryzysu w 2009 r. przedsiębiorstwa miały korzystną sytuację płynnościową. Oznacza to jednak, że pieniądz w polskiej gospodarce od dłuższego czasu jest prawdopodobnie zbyt tani, aby wymuszać wysoką efektywność i przyczyniać się do kreowania strukturalnej konkurencyjności.

Wszystko to, co się dzieje i może się wydarzyć w naszej gospodarce, trzeba koniecznie odczytywać w kontekście europejskim i globalnym. Szczególnie jeśli polityka gospodarcza nie będzie uwzględniała słabnącej pozycji finansowej Polski. Pod koniec 2011 r. dług zagraniczny osiągnął 72,3 proc. PKB (gdy pod koniec 2007 r. wynosił 48,3 proc.). Nadal wysoki (najwyższy w Europie Środkowej) jest deficyt na rachunku bieżącym.

Wyzwanie dla gospodarki

Wiele wskazuje na to, że cała obecna dekada będzie okresem niskiego wzrostu, zwłaszcza w przypadku Europy. A to jest dla Polski poważne wyzwanie, bo dotychczas w znacznym stopniu ważnym czynnikiem naszego wzrostu gospodarczego była wysoka dynamika eksportu, zwłaszcza na obszar UE. Zawdzięczamy to napływowi bezpośrednich inwestycji zagranicznych, gdyż to przedsiębiorstwa z dominującym udziałem kapitału zagranicznego są naszymi głównymi eksporterami. Przedsiębiorstwa krajowe w niewielkim stopniu zdobyły międzynarodową pozycję, choćby dlatego, że nadal są niewystarczająco innowacyjne.

Przy wielu słabościach strukturalnych polskiej gospodarki trzeba jednak podkreślić, że radzi sobie ona z obecnym światowym kryzysem relatywnie dobrze. Na naszą korzyść działa kilka zasadniczych czynników. Wyróżnia nas pozytywnie to, że nie mieliśmy boomu kredytowego. Sprzyja nam reżim płynnego kursu walutowego. Płynny kurs złotego stanowi bowiem automatyczny stabilizator koniunktury i ułatwia utrzymywanie się na ścieżce zrównoważonego wzrostu.

Pomaga też dokonane wcześniej uelastycznienie rynku pracy. W  porównaniu z poprzednim spowolnieniem gospodarczym z początku poprzedniej dekady, w 2009 r. bezrobocie wzrosło w znacznie mniejszym stopniu i na zdecydowanie krócej. Poważnym problemem jest natomiast – pomimo wyraźnego podniesienia się w ostatniej dekadzie – nadal niska stopa aktywności zawodowej. A przy tym na kwalifikacje aż 40 proc. osób bezrobotnych rynek nie zgłasza żadnego zapotrzebowania, i ta sytuacja się utrzymuje pomimo dużych środków publicznych przeznaczanych systematycznie na szkolenia i przekwalifikowanie bezrobotnych.

Wszystko to jednak nie może być wystarczające dla podtrzymania wysokiego i zrównoważonego wzrostu gospodarczego w dłuższym okresie. Bowiem, bądź wymienione czynniki swą pozytywną rolę już odegrały, bądź ich znaczenie w przyszłości nie będzie aż tak wysokie. Dotyczy to także płynnego kursu walutowego. Bardzo pomaga nam w stabilizowaniu koniunktury, ale jego utrzymanie w dłuższym okresie oznacza faktyczną rezygnację z wejścia do strefy euro. Pozostalibyśmy poza głównym trzonem gospodarczym UE. Oczywiście nie ma dzisiaj ani nominalnych, ani strukturalnych warunków wejścia Polski do unii walutowej, i trudno sobie wyobrazić, aby szybko można było je wypełnić. Jednakże niepodjęcie w tym kierunku wysiłku ekonomicznego i politycznego na stałe zepchnie nas na unijne peryferia, między Niemcy i Rosję.

A trzeba przyjąć, że Unia powoli i z trudem, ale wyjdzie z obecnego kryzysu i sytuacja w strefie euro zostanie uporządkowana według nowych, mocniejszych reguł. Cała zaś Unia zostanie przeformułowana według zasady różnych prędkości, może nawet więcej niż dwóch. Realizacji naszej strategii europejskiej powinna zostać podporządkowana koncepcja konsolidacji budżetowej i kreowania strukturalnej konkurencyjności polskiej gospodarki. Rząd nie przedstawił nawet spójnego średniookresowego programu gospodarczego.

Mirosław Gronicki był ministrem finansów w rządzie Marka Belki, prof. Jerzy Hausner jest członkiem RPP

 

Artykuł opublikowany w "Rzeczpospolitej" 30 kwietnia 2012

Brakuje nam czynników mobilizujących wzrost gospodarczy. O ile w zeszłym roku odwrócono niekorzystny trend w nierównowadze fiskalnej i zahamowano narastanie długu publicznego, to niepokojące sygnały dochodzą z sektora prywatnego.

Wzrost gospodarczy wymaga kapitału, pracy i innowacji. Wzrost kapitału zależy od oszczędności krajowych i importu kapitału. Zasoby pracy uzależnione są od sytuacji demograficznej i salda migracji. A skala innowacji od dostępności finansowania, poziomu szkolnictwa wyższego, wreszcie od chęci przedsiębiorców do wprowadzania nowych rozwiązań.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację