Polski węgiel nie jest na straconej pozycji

Rozsądek ekonomiczny i bezpieczeństwo energetyczne kraju nakazują przy wyborze źródeł energii zachować jak największą autonomię surowcową.

Publikacja: 19.04.2017 19:35

Polski węgiel nie jest na straconej pozycji

Foto: materiały prasowe

Rośnie nacisk na ekologię i wykorzystywanie społecznych obaw do wdrażania – poprzez regulacje UE i traktaty międzynarodowe – rozwiązań, które często tylko pozornie mają cel proekologiczny. Faktycznie bywają korzystne dla producentów rozwiązań technologicznych wykorzystywanych w energetyce odnawialnej, np. turbin wiatrowych. Dlatego u podstaw decyzji co do kierunku rozwoju polskiej energetyki leżeć muszą względy ekonomiczne, a przede wszystkim społeczne i polityczne.

Trzeba iść pod prąd

Rozsądek ekonomiczny i bezpieczeństwo energetyczne kraju nakazują zachować jak największą autonomię surowcową i lokalizować jak największą część łańcucha wytwarzania energii elektrycznej – od wydobycia surowca poprzez jego transport do wykorzystania w elektrowniach – w kraju. I to mimo faktu, że naszym podstawowym surowcem energetycznym jest węgiel kamienny i brunatny, który ze względu na większą emisję CO2 jest uznawany przez organizacje proekologiczne oraz Unię Europejską za „zło wcielone" energetyki, które jak najszybciej trzeba wyeliminować różnymi formalnymi limitami i obostrzeniami finansowymi.

Polska elektroenergetyka stoi przed koniecznością modernizacji i rozbudowy infrastruktury z uwagi na rosnące potrzeby energetyczne rozwijającej się gospodarki (efekt reindustrializacji) oraz coraz ostrzejsze wymogi ochrony środowiska (możemy próbować ograniczać tempo i zakres ich wprowadzania, ale trendu nie da się zmienić). W bliskiej przyszłości musimy wybudować nowe elektrownie lub bloki energetyczne w już istniejących. Trzeba więc podjąć decyzję co do preferowanego źródła energii: węgiel, gaz, atom czy odnawialne źródła energii (OZE).

Obecnie polska energetyka jest oparta w ponad 90 proc. na węglu kamiennym i brunatnym. Z punktu widzenia dostępności surowca to optymalna struktura, gdyż przy obecnym poziomie wydobycia i usprawnianej technologii zasoby węgla starczą na 150 lat.

Wadą energetyki opartej na węglu są wysokie koszty ekologiczne. Aby spełnić coraz ostrzejsze normy, niezbędne jest stosowanie coraz droższych technologii. Pomysły bardziej innowacyjnego wykorzystania węgla (zgazowanie, składowanie CO2 pod ziemią itp.) są o tyle ciekawe medialnie, ile w obecnych warunkach nieopłacalne.

Mniej nieprzyjaznym dla środowiska surowcem energetycznym jest gaz ziemny. Abstrahując od opłacalności budowy w Polsce bloków gazowych i relacji kosztów gazu oraz węgla, wzrost udziału błękitnego paliwa zwiększy uzależnienie od Rosji (to nadal główny dostawca tego surowca), bo przy sprowadzaniu tego surowca drogą morską nadmiernie rosną koszty.

Ponadto ucierpiałby polski przemysł wydobywczy. Straty – zarówno te ekonomiczne, jak i społeczne – byłyby nie do zaakceptowania. Nie można wykluczyć dalszego rozwoju lokalnej energetyki gazowej, jednak nie powinien to być kierunek wiodący w strategii państwa.

Jak to robią Niemcy

Przykładem dużego, uprzemysłowionego kraju, który zwiększa rolę OZE przy jednoczesnej rezygnacji z elektrowni atomowych, są Niemcy. Są już tego efekty. W niedzielę 8 maja 2016 r. aż 95 proc. zapotrzebowania naszych sąsiadów na energię elektryczną pokryły OZE. Owszem, w dzień wolny od pracy pobór energii jest stosunkowo niewielki, ale to wydarzenie wskazuje na determinację w dążeniu do zwiększenia znaczenia zielonej energii za Odrą.

Nie jest to oczywista droga dla Polski. Choć ze względu na warunki pogodowe OZE są niestabilnym źródłem energii, rozsądnym rozwiązaniem jest energetyka wiatrowa (na polskim lądzie już obecna, na morzu – planowana). Energia słoneczna to w naszych warunkach element uzupełniający dla konsumentów (panele słoneczne na dachach budynków), ale nie rozwiązanie systemowe. Lokalnie źródłem mogą być też biogazownie, ze względu na skalę tych obiektów będą stanowiły jedynie uzupełnienie.

W Polsce nie występują dogodne warunki do realizacji dużych elektrowni wodnych. Jednak nie należy tego źródła ignorować. W połączeniu z nowymi zbiornikami retencyjnymi, stanowiącymi zabezpieczenie przeciwpowodziowe, mogą być uzasadnioną ekonomicznie częścią systemu.

Sukcesy Niemiec z OZE zostały okupione znacznymi kosztami w postaci najwyższych cen energii w UE. Tamtą gospodarkę na to stać ze względu na bardzo wysoką wartość dodaną produkcji, a w konsekwencji wysoki poziom dochodów ludności. Dla nas byłoby to zabójcze. OZE mogą i ze względu na wizerunek kraju powinny być w Polsce rozwijane, ale ekonomicznie uzasadniona skala tych rozwiązań nie predestynuje ich do funkcji głównego źródła energii.

Sztuka lawirowania

Polska znajduje się pod rosnącą presją ze względu na międzynarodowe oceny jej polityki proekologicznej. Jednocześnie UE w wyniku bezrefleksyjnego podejścia do zróżnicowanych warunków w poszczególnych krajach członkowskich stara się narzucić rozwiązania (ograniczenie emisyjności), które dla naszej energetyki i gospodarki mogą być ogromnym problemem. Polska powinna zatem konsekwentnie realizować rozsądną politykę proekologiczną oraz przedstawiać ją na forum międzynarodowym jako jej ważny wkład w walkę z efektem cieplarnianym i zanieczyszczeniem.

Jest jeszcze wiele rezerw prostych, które dobrze wykorzystane mogą poprawić bilans emisyjny kraju bez konieczności radykalnych działań takich jak likwidacja energetyki węglowej. Ostatnio podnoszony problem smogu w wielu miastach Polski jest skutkiem istnienia dużej liczby indywidualnych palenisk niskiej jakości węgla (często nawet odpadów). Duży postęp można tu osiągnąć poprzez wymianę poszczególnych pieców, jednak zmianę jakościową przyniosłoby dopiero podłączenie większości konsumentów do scentralizowanych źródeł energii elektrycznej lub cieplnej.

Nowoczesne elektrownie i elektrociepłownie zanieczyszczają środowisko znacznie mniej niż rzesza niewielkich wytwórców energii cieplnej, nad którymi nie ma kontroli. Takie rozwiązanie wymaga ogromnych nakładów nie tylko na nowe moce wytwórcze, ale także sieci przesyłowe. Tym większych i trudniejszych do ekonomicznego uzasadnienia, im bardziej rozproszony odbiorca (niska intensywność zabudowy). To wielkie wyzwanie dla polskiej energetyki.

Duże znaczenie ma plan elektromobilności, szczególnie na płaszczyźnie PR. Najbardziej realną jego częścią jest program elektryfikacji transportu publicznego. Tu decyzje są po stronie rządu i samorządów.

W odniesieniu do indywidualnych prywatnych środków transportu większe znaczenie mają preferencje rynkowe. Aby osiągnąć sukces na tym polu, nie wystarczy administracyjnie zdecydować o produkcji samochodów elektrycznych, ale przede wszystkim zaproponować konsumentom zachęty do ich nabywania. A tu dobrym punktem odniesienia jest system zwolnień podatkowych w Norwegii.

Autor był w latach 1999–2002 przewodniczącym rady nadzorczej Elektrowni Bełchatów, największej elektrowni konwencjonalnej w Europie. W przeszłości był też prezesem Banku Energetyki i dyrektorem Centrum Operacji Kapitałowych Banku Handlowego w Warszawie.

Rośnie nacisk na ekologię i wykorzystywanie społecznych obaw do wdrażania – poprzez regulacje UE i traktaty międzynarodowe – rozwiązań, które często tylko pozornie mają cel proekologiczny. Faktycznie bywają korzystne dla producentów rozwiązań technologicznych wykorzystywanych w energetyce odnawialnej, np. turbin wiatrowych. Dlatego u podstaw decyzji co do kierunku rozwoju polskiej energetyki leżeć muszą względy ekonomiczne, a przede wszystkim społeczne i polityczne.

Trzeba iść pod prąd

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację