Czy nadchodzi boom rekrutacyjny

Na rynku pracy jest coraz więcej ofert zatrudnienia, ale i coraz trudniej znaleźć chętnych do pracy. O przyczynach takiej sytuacji pisze ekspert Business Centre Club ds. rynku pracy.

Publikacja: 13.04.2017 21:52

W ostatnim czasie pojawiają się głosy, że 2017 będzie rokiem tzw. boomu rekrutacyjnego. Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, należy najpierw prześledzić, co się wydarzyło w 2016 roku, oraz znaleźć czynniki w 2017 roku, które prowadzą do takiej tezy. Otóż niewątpliwie w 2016 roku zaistniały dwa wydarzenia, które spowodowały ruch na rynku pracy.

Pierwsze to program 500+, który dał odpływ z firm kobiet na stanowiskach średnich o przedziale zarobkowym około 3000 złotych brutto, które po przeliczeniu sobie budżetu domowego (koszt opiekunki 1200–1500 zł, żłobek 500–700 zł) zobaczyły, że lepiej na tym wyjdą, gdy zostaną w domu i będą opiekować się swoimi pociechami. Według szacunków to ok. 5 proc. kobiet pracujących.

Drugie to wprowadzenie przez ustawodawcę minimalnego wynagrodzenia w wysokości 12 zł za godzinę na umowę-zlecenie w lipcu 2016 roku, które od stycznia br. wynosi już 13 zł/h z dodatkowym obowiązkiem potwierdzania liczby przepracowanych godzin.

Faktycznie, te dwa zjawiska spowodowały olbrzymi ruch płacowy, zwłaszcza w takich branżach jak usługi ochrony, handel czy budownictwo. Właściciele firm i osoby zarządzające zasobami ludzkimi stanęły przed dylematem, co zrobić, by nie nastąpił odpływ kadry, zwłaszcza specjalistów. W dobie tzw. rynku pracownika lepiej podwyższyć płacę lub wprowadzić odpowiednie programy lojalnościowe dla swoich pracowników (ostatnio bardzo modne są pakiety fitness czy spa), gdy mamy już sprawdzonego pracownika, niż rekrutować nowego, poświęcać czas na rekrutację, szkolenie i przystosowanie do danej organizacji pracy.

Owszem, firmy będą się decydować na rekrutację, ale gdy będzie chodzić o wyższych specjalistów lub o specjalistów fizycznych (np. spawacz czy operator wózka widłowego).

Należy również wspomnieć o zjawisku, które może, lub powinno, spowodować faktyczny ruch rekrutacyjny. Otóż w branży ochroniarskiej stawki dla pracowników ochrony wahały się jeszcze w pierwszej połowie czerwca w granicach 6–7 zł/h. Z uwagi na ustawowe podniesienie stawki w tej branży o prawie 100 proc., co w oczywisty sposób przełoży się na stawkę samej usługi, firmy ochroniarskie – chcąc utrzymać się na rynku – będą musiały skorzystać z „tańszych" pracowników na umowy-zlecenia, jakimi są studenci, gdyż od nich nie płaci się składek ZUS. Z pewnością będą również podmioty, które będą wykorzystywać umowy o dzieło niepodlegające ustawie o stawce minimalnej, ale szeroko zakrojonym kontrolom organizowanym przez Państwową Inspekcję Pracy już tak.

Reasumując, moim zdaniem ruch rekrutacyjny nastąpi jedynie w tych branżach, w których stawki za godzinę w znaczny sposób odbiegały od ustalonej, najniższej stawki obecnie. Niewątpliwie ustalenie tej najniższej stawki godzinowej na umowie-zleceniu przyczyniło się w sposób pośredni do podwyżek płacowych u pozostałych pracowników. Pracodawcy, nie chcąc podnosić stawek swoich usług, będą zatem próbowali zrekrutować pracowników nowych, którzy spełnią ich oczekiwania zarówno płacowe, jak i wydajnościowe. Warto podkreślić ten ostatni argument, gdyż ustalając stawkę minimalną za godzinę pracy, nie wzięto pod uwagę, czy dany pracownik, zwłaszcza jeśli chodzi o branże produkcyjne, wyrobi określone normy. Trudno zatem się dziwić, że nagle pracodawca będzie szukał osoby bardziej wydajnej za 13zł/h, gdy inny pracownik w tym samym czasie wykonuje znacznie mniej elementów czy czynności.

W ostatnim czasie pojawiają się głosy, że 2017 będzie rokiem tzw. boomu rekrutacyjnego. Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, należy najpierw prześledzić, co się wydarzyło w 2016 roku, oraz znaleźć czynniki w 2017 roku, które prowadzą do takiej tezy. Otóż niewątpliwie w 2016 roku zaistniały dwa wydarzenia, które spowodowały ruch na rynku pracy.

Pierwsze to program 500+, który dał odpływ z firm kobiet na stanowiskach średnich o przedziale zarobkowym około 3000 złotych brutto, które po przeliczeniu sobie budżetu domowego (koszt opiekunki 1200–1500 zł, żłobek 500–700 zł) zobaczyły, że lepiej na tym wyjdą, gdy zostaną w domu i będą opiekować się swoimi pociechami. Według szacunków to ok. 5 proc. kobiet pracujących.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację