Dla jasności: chodzi o nową instytucję, która została wprowadzona z inicjatywy prezydenta przy okazji poprawiania reformy Sądu Najwyższego. Zakłada ona, w skrócie, że wszyscy poszkodowani przez wymiar sprawiedliwości mogą składać skargi za pośrednictwem np. rzecznika praw obywatelskich czy senatorów, by podważyć dawno już wydane, prawomocne orzeczenia. W okresie przejściowym skarga będzie mogła objąć wyroki, które zapadły nawet 20 lat temu.

Pomysł, mimo szlachetnych intencji – bo zmierzający do naprawy krzywd sądowych po latach – budził sporo emocji w świecie prawniczym. Dopatrywano się w nim poważnego zagrożenia dla stabilności orzecznictwa. Był jednak politycznie akceptowany przez obóz prawicy. Nie budził też kontrowersji w kontekście ograniczenia niezależności sądownictwa.

Ostatnie wydarzenia mogą jednak zmienić ten stan rzeczy. PiS jest dziś skłonne poświęcić prezydencki okręt flagowy, jakim jest ten element reformy. Zwłaszcza że może w ten sposób nie tylko poprawić relacje z Brukselą, ale też zrewanżować się Andrzejowi Dudzie, który swoim wetem zakwestionował dogmat, jakim w obozie prawicy była tzw. ustawa degradacyjna. ©?