W czwartek Państwowa Inspekcja Pracy ogłosiła wyniki kontroli przeprowadzonych w drugą niedzielę objętą zakazem handlu. Wraz z kontrolami Państwowej Inspekcji Pracy przybywa przykładów pomysłowości małych przedsiębiorców. Właściciele większych sklepów monopolowo-spożywczych próbowali już przekształcić je w placówki handlowe, w których przeważająca działalność polega na handlu wyrobami tytoniowymi. Okazało się jednak, że gablota z papierosami nie przekonała inspektorów i posypały się mandaty. W ostatni weekend hitem stał się news o sklepie, którego właścicielka powiesiła na ścianach obrazy, by skorzystać z wyłączenia dla placówek prowadzących działalność w zakresie kultury. Również bezskutecznie.

Takie działania tylko z pozoru są śmieszne. Dla właścicieli tych sklepów liczy się bowiem nie tylko niedzielny utarg. Także klienci przyzwyczajeni do robienia zakupów w tym właśnie sklepie, nie tylko w niedziele, ale i inne dni tygodnia. Problem polega na tym, że zgodnie z nowymi przepisami wiele placówek handlowych ciągle może być otwartych w niedziele i w ten sposób przejmować stałych klientów placówek zamkniętych w kolejne niedziele. Otwarte w tym czasie mogą być małe sklepy prowadzone wyłącznie przez ich właścicieli czy sklepy działające tylko w internecie. Jak widać, nowe przepisy dla jednych przewidują ograniczenia, dla innych otwierają szansę na rozwój. A czy będzie się im to opłacało, zadecydują klienci zostawiający w nich swoje pieniądze.

Wszystko wskazuje bowiem, że polscy przedsiębiorcy i pracownicy handlu powinni przyzwyczaić się do nowych ograniczeń i tak się do nich dopasować, aby na zakazie nie stracić.