Mówił, że KAS ma być przyjazna i wyrozumiała dla słabych, mniejszych i niewinnych, a bardzo silna wobec spryciarzy i oszustów, którzy biorą to, co należy do narodu. Problem w tym, że choć KAS szablę ma – dostała prawo zakładania podsłuchów, robienia kontrolowanych zakupów, wchodzenia do firmy bez zapowiedzi (a za milionowe wyłudzenia VAT grożą kary jak za zabójstwo) – może nią tylko pomachać. Nieoficjalnie przyznają to sami urzędnicy, niektórzy skarżą się, że nie mają nowych mundurów, upoważnień, umów, a przede wszystkim legitymacji.

Wszystko rozbija się o szczegóły, których Ministerstwo Finansów nie dopilnowało. Myślało, że brak dokumentów zastąpią przepisy przejściowe. Przedłużono nimi np. ważność legitymacji. Zdaniem ekspertów sama legitymacja potwierdza jednak tylko tożsamość kontrolera. I nawet jeśli prześwietli on firmę, ta może potem podważać legalność takiego działania w sądzie.

Krajowa Administracja Skarbowa miała łapać oszustów, ale wszystko wskazuje, że do czasu uregulowania spraw, o których mowa wyżej, kontroli nie będzie. Krótko mówiąc: hulaj dusza, KAS nie ma. To, co z pewnością udało się zaś zrobić, to wymienić naczelników, dyrektorów, kierowników w urzędach. I być może o to chodziło. Ale wizja bezradnego państwa, jaką w swej słynnej rymowance odmalował Bartłomiej Sienkiewicz, wciąż wydaje się niepokojąco prawdziwa.