Tak było z herbatą w porcie bostońskim, cebulkami tulipanów w Niderlandach, zbożem w Polsce szlacheckiej, opium z maków w Chinach, ziemniakami w głodującej Irlandii, chorobą szalonych krów czy afrykańskim pomorem świń we wschodniej Europie. Marchew na razie trzymała się z daleka od wymienionych produktów konsumpcyjnych. Nie była na fali. Jednak dzięki decyzji Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów trafiła już do annałów nauki o prawie. To pierwsze rozstrzygnięcie bazujące na ustawie o przeciwdziałaniu nieuczciwemu wykorzystaniu przewagi kontraktowej w obrocie produktami rolnymi i spożywczymi. Celem tego aktu prawnego jest wprowadzenie elementu uczciwości kupieckiej i dobrych obyczajów do stosunków gospodarczych, najczęściej umownych między dostawcami i nabywcami artykułów rolnych. Nadużywanie swojej potęgi ekonomicznej – powoli, oj powoli – przechodzi w świecie do lamusa. Nie da się oczywiście tego zjawiska wyeliminować metodami prawnymi. Pozostaje codzienna, żmudna i wytrwała praca urzędów antymonopolowych „poprawiająca" stosunki gospodarcze. Na razie wygrała marchew, która jest przedmiotem obrotu między wielkimi na rynku spożywczym i tymi mniejszymi. Handel nią ma być sprawiedliwszy dla obu stron kontraktowych, czyli w umowie muszą być precyzyjnie określone terminy dostawy, skrócone terminy płatności, wyeliminowane nieuzasadnione potrącenia wynagrodzenia za dostawę. Warto przypomnieć, że ustalony w kontrakcie czas uregulowania należności może być dłuższy niż 30 dni, ale nie powinien przekraczać 60 dni. Istotny jest też moment, od którego należy liczyć ten okres. Generalnie powinien to być moment dostawy marchwi i nie tylko niej. Z pewnością w kolejce do urzędu o wsparcie czekają także inne smaczne warzywa i owoce.

Więcej szczegółów o decyzji UOKiK w tekście Michała Kołtuniaka „Pierwsze przykłady nadużywania przewagi kontraktowej".