Łomanowski: Wściekłość ofiar, strach prześladowców

Rosyjskie władze chwytają za granicą obywateli innych krajów i stawiają przed swoimi sądami, oskarżając o działania przeciw Rosji.

Publikacja: 09.03.2016 19:51

Łomanowski: Wściekłość ofiar, strach prześladowców

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Proces dzielnej ukraińskiej porucznik Nadii Sawczenko jest ostatnim z takich procesów.

Jako pierwszy przed rosyjskim sądem stanął oficer estońskiej służby bezpieczeństwa Eston Kohver, porwany z terytorium własnego kraju i oskarżony w Rosji o szpiegostwo oraz przemyt broni. Ten ostatni zarzut wziął się stąd, że schwytany na estońskim pograniczu Kohver miał przy sobie własny pistolet. Na szczęście dla Estończyka jego kraj należy do NATO i pewnie dlatego udało się szybko wynegocjować jego powrót do kraju, choć najpierw rosyjski sąd uroczyście skazał go na 15 lat więzienia.

Większego pecha mają obywatele Ukrainy – za nimi nie stoją rakiety sojuszu północnoatlantyckiego. Pochodzący z Krymu reżyser Oleg Siencow dostał 20 lat m.in. za przynależność do Prawego Sektora, który jest w Rosji zakazany. Tyle że reżyser wstąpił do niego na Ukrainie, gdzie jest on organizacją legalną, i nie wybierał się do Rosji. Ale to Rosja wybrała się do niego i nagle okazało się, że jest przestępcą.

Podobnie jak Tatarzy Krymscy, którzy w lutym 2014 roku na półwyspie protestowali przeciw rosyjskiej interwencji. Dostali wyroki już w Rosji za „antyrosyjską działalność" – prowadzoną w niepodległej Ukrainie.

Wszystko to przypomina – i chyba było to celem pomysłodawców tych prawnych kuriozów – procesy polityków i działaczy niepodległych państw Europy Środkowej w 1939 i 1940 roku, gdy do ich drzwi zastukała Armia Czerwona. Wychowani w europejskim systemie prawnym nie mogli pojąć, dlaczego są sądzeni za „antysowiecką działalność", „uciskanie proletariatu" czy „przynależność do klas wyzyskujących". Ale też nie o prawną logikę tu chodziło, lecz o sterroryzowanie społeczeństw, zasianie strachu, wielkiego strachu.

Tyle że oryginalna tragedia zawsze jest powtarzana jako farsa. Tak jest i obecnie, a zmiany gatunków dokonała dzielna porucznik Sawczenko. Jej nieugięty upór i odwaga sprawiły, że nie ma mowy już o żadnym strachu podbitych i upokorzonych, jedynie o wściekłości ofiar. Bać się powinni obecnie prześladowcy.

Proces dzielnej ukraińskiej porucznik Nadii Sawczenko jest ostatnim z takich procesów.

Jako pierwszy przed rosyjskim sądem stanął oficer estońskiej służby bezpieczeństwa Eston Kohver, porwany z terytorium własnego kraju i oskarżony w Rosji o szpiegostwo oraz przemyt broni. Ten ostatni zarzut wziął się stąd, że schwytany na estońskim pograniczu Kohver miał przy sobie własny pistolet. Na szczęście dla Estończyka jego kraj należy do NATO i pewnie dlatego udało się szybko wynegocjować jego powrót do kraju, choć najpierw rosyjski sąd uroczyście skazał go na 15 lat więzienia.

Publicystyka
Wybory samorządowe to najważniejszy sprawdzian dla Trzeciej Drogi
Publicystyka
Marek Migalski: Suwerenna Polska samodzielnie do europarlamentu?
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Zamach pod Moskwą otwiera nowy, decydujący etap wojny
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Donalda Tuska na 100 dni rządu łatwo krytykować, ale lepiej patrzeć w przyszłość
Publicystyka
Estera Flieger: PiS choćby i z Orbánem ściskającym Putina, byle przeciw Brukseli