Nie tylko zresztą handlowa, bo według ostatniej z dotychczasowych wersji projektu podatek taki miały odprowadzać także sieci stacji paliwowych.
Jego skutki najbardziej odczuliby właściciele punktów sprzedaży paliwa działający w ramach marek franczyzowych, a to przecież najbardziej dynamicznie rozwijający się segment stacji w Polsce. Stanowiłoby to kolejne już bardzo duże obciążenie dla tych, którzy zajmują się detalicznym handlem paliwami. Często dają oni stałe zatrudnienie na jednej stacji kilku lub nawet kilkunastu osobom.
W cenie paliw oferowanych w handlu detalicznym na stacjach zawarte są już przecież należności dla budżetu państwa, m.in. akcyza i opłata paliwowa. Obciążenie paliw pędnych dodatkowym podatkiem mogłoby być sprzeczne z tzw. dyrektywą horyzontalną 2008/118/WE (ogólne zasady odprowadzania akcyzy) i powodowało konieczność naliczania go od innego już zapłaconego podatku.
Pierwotny projekt z 15 września 2015 r. przewidywał całkowite zwolnienie sprzedaży paliw od podatku obrotowego. W najnowszej jego wersji wyłączone zostały np. energia elektryczna i gaz ziemny, ale nie sprzedaż paliw. W porównaniu z innymi branżami nasza należy do najmniej rentownych (średnia marża stacji to w ostatnich pięciu latach do 2,6 proc. ceny paliwa, co sytuuje nas na jednym z ostatnich miejsc pod względem rentowności).
Uważamy, że warto powrócić do pierwszej wersji projektu i ponownie wyłączyć sprzedaż paliw z katalogu branż obciążonych tym podatkiem. Polska Izba Paliw Płynnych ostrzegała już w swojej prognozie przed zgubnymi skutkami opodatkowania stacji: dalszym spadkiem rentowności, koniecznością redukcji zatrudnienia czy wreszcie ograniczeniem wpływów do państwowej kasy z tytułu odprowadzanych podatków.