Wybory wygrały partie, których zwycięstwa najbardziej obawiała się reszta Europy – nieprzewidywalni populiści z Ruchu Pięciu Gwiazd oraz ksenofobiczni separatyści z Ligi Północnej. A w dodatku żadna z nich nie zdobyła tylu mandatów, by stworzyć stabilny rząd, nawet po zsumowaniu siły Ligi Północnej z jej prawicowymi koalicjantami.
Z jednej strony wszyscy patrzą na to spokojnie. We Włoszech to naprawdę nic niezwykłego. Kraj, który ma od ponad 150 lat demokrację parlamentarną (oczywiście z wyłączeniem dwóch dekad dyktatury Mussoliniego), bardzo rzadko miał sprawne i stabilne rządy.