Recenzenci dziwili się, że legioniście, który walczył o niepodległość, „ręka nie drgnęła przy kreśleniu postaci, w których opinia publiczna może się domyślać wodzów naszych walk wyzwoleńczych".
Juliuszowi Kaden-Bandrowskiemu udała się rzadka sztuka – wkurzył swoim „Generałem Barczem" dosłownie wszystkich: piłsudczyków i zaprzysięgłych wrogów Marszałka, socjalistów i endeków, katolików i masonów. Tymczasem ta powieść z kluczem, opis politycznej kuchni prowadzonej przez Piłsudskiego (tytułowego generała Barcza) i jego współpracowników w pierwszych latach istnienia II RP była obrazoburczo oczywista. Głosiła jedynie tę banalną prawdę, że wielkie idee, w tym przypadku wskrzeszenie państwa, leżą głęboko ukryte w bagnie małych i jeszcze mniejszych gierek, spisków i zakulisowych walk.