Dla jasności, nie jest to szczyt przywódców G20, który odbędzie się w czerwcu w Hamburgu, ale robocze spotkanie na szczeblu ministerialnym. Ale i tak znaleźć się przy takim stoliku nie jest źle.

Polska w G20 nie jest i zapewne nigdy nie będzie. Kiedy tworzono grupę, mieliśmy w kraju lekką ekscytację – w końcu jesteśmy (w zależności od pomiaru) na 23. lub 24. miejscu wśród gospodarek świata, więc z arytmetycznego punktu widzenia niewiele nam brakuje do tego ekskluzywnego grona. Niewiele, ale jednak. Do grupy G20 nie zaproszono gospodarek większych od Polski, takich jak Hiszpania. Zaproszono za to kraje o gospodarce wyraźnie mniejszej, jak Argentyna i RPA. Pozostało więc nam czekać, aż ktoś nas na kolejne spotkanie grupy zaprosi jako jednorazowych gości. No i wreszcie doczekaliśmy się, choć nie zaproszenia na sam hamburski szczyt, ale na spotkanie ministrów.

Dlaczego Polska nie została stałym członkiem G20? Problem w tym, że (jak podobno nam kilka lat temu powiedziano) zostaliśmy uznani za kraj „zbyt zachodni i zbyt bogaty". Krajów „zachodnich i bogatych" jest w G20 wystarczająco dużo, krajów rozwijających się ze świata niezachodniego jest natomiast ciągle zbyt mało. Wprawdzie starając się usilnie o członkostwo, poinformowaliśmy potem świat, że Polska jest w ruinie, a zachodni model liberalnej demokracji niekoniecznie się podoba większości społeczeństwa, ale cóż, było za późno. W pracach grupy formalnie uczestniczymy tylko pośrednio, jak członek Unii. Albo jako specjalnie zaproszony gość, jak obecnie.

Mówiąc najkrócej, powodów do triumfu i marzeń o tym, że zostaliśmy uznani za „regionalną potęgę" (jak można było wyczytać w niektórych polskich mediach) raczej nie ma. A jednak jest się z czego cieszyć: z jednej strony zaproszenie wicepremiera Morawieckiego oznacza, że dla przewodniczących dziś grupie G20 Niemiec jesteśmy krajem ważnym. Z drugiej zaś, że głoszone przez wicepremiera nowe koncepcje kierunków rozwoju Polski mogą wzbudzić zainteresowanie na świecie.

Baden-Baden to miejsce nad wyraz przyjemne, ale i nieco zdradliwe. Od ponad dwustu lat działa tam słynne kasyno. A badeńskie kasyno to miejsce, gdzie można wiele wygrać, ale można też sporo stracić, co w najbardziej przejmujący sposób opisał Fiodor Dostojewski w powieści „Gracz". Dobrze więc zachować zimną krew i wykorzystać pobyt w taki sposób, by odejść od stolika z sukcesem. Nie jak powieściowy Aleksy Iwanowicz, który niby trochę pieniędzy wygrał, ale życia sobie nie ułożył.