Taka była moda, ale też potrzeba polskiego rynku. Dziś słowo innowacja ustępuje innemu, równie ważnemu. To konsolidacja, czyli połączenie, którego celem jest umocnienie danej pozycji w konkretnym sektorze. W tym przypadku chodzi o sektor paliw.
Kilka dni temu list intencyjny, który można traktować jak wymiana pierwszego spojrzenia między biznesmenami, został podpisany przez przedstawiciela Skarbu Państwa i prezesa PKN Orlen. Sprawa dotyczy Grupy Lotos i nabycia przez Orlen akcji grupy, w tym również odkupienie ich od Skarbu Państwa. Pierwsza myśl to pytanie, o sens transakcji, skoro zarówno Lotos jak i Orlen mają polski rodowód i wspólnego, dodajemy że polskiego, właściciela. I tu kłania się definicja konsolidacji, z całym inwentarzem korzyści.
Wykupienie akcji Lotosu w praktyce oznacza połączenie paliwowych gigantów. A co to oznacza dla samych spółek? Obok tak oczywistych korzyści jak ograniczenie kosztów funkcjonowania, które w skali roku mogą wynieść nawet kilkaset milionów złotych, najważniejsze, to zbudowanie silnego koncernu, który będzie w stanie oprzeć się presji wywieranej przez międzynarodowych krezusów. Inna korzyść, to bezpieczeństwo energetyczne Polski. Zagrożenie dla gospodarki ze strony niestabilnego rynku cen energii, a także ryzyko zakłócenia dostaw surowców, w tej sytuacji spadają do minimum - możliwego do osiągnięcia w naszej geopolitycznej sytuacji.
To jednak nie wystarczy, aby z czystym sumieniem przekazać palmę pierwszeństwa spółce z Płocka. Lotos musi zachować podmiotową odrębność, co pozwoli na utrzymanie miejsc pracy i dalsze, niemałe wpływy z podatków CIT i PIT do budżetu. Jednym z priorytetów w strategii gdańskiej rafinerii jest dbanie o społeczności lokalne, w tym przypadku również nic nie powinno się zmienić.
Inną, równie ważną grupą beneficjentów konsolidacji gigantów są akcjonariusze. Dla nich, to czysty zysk, bo konsolidacja w dłuższej perspektywie to wzrost wartości firmy i bezpieczeństwo ich portfela.