Zasadniczy zwrot nastąpił podczas piątkowej rozprawy. Dotychczas sąd uzasadniał aresztowanie Adama Z. wysokim prawdopodobieństwem popełnienia zarzucanego czynu oraz zagrożeniem wysoką karą. Obydwie przesłanki w trakcie procesu straciły swoją moc.
Cała sprawa pokazuje, jak trudne są procesy poszlakowe dla oskarżyciela. Nie było w tej sprawie bezpośrednich dowodów, które obciążałyby oskarżonego. Stał się podejrzanym, bo z dowodów wynikało, że jako ostatni widział ofiarę i później znów pojawił się w okolicy. Nie ma jednak dowodu dotyczącego samego zdarzenia.
Poszlaki, aby utrzymały się przed sądem, muszą tworzyć zamknięty łańcuch zdarzeń potwierdzających wersję oskarżenia i wyłączających inne wersje. Wszystko wskazuje więc na to, że ten łańcuch poszlak właśnie udało się rozerwać przed sądem.
To, że stało się to szybko, bo już po trzecim dniu procesu, nie najlepiej może świadczyć o pracy organów ścigania, szczególnie prokuratury, która zgromadziła materiał dowodowy jakości zbyt wątłej, aby proces według dotychczasowych założeń był kontynuowany.
Być może śledczy ulegli presji opinii publicznej oczekującej wykrycia i osądzenia zabójcy w bulwersującej sprawie, co finalnie okazało się pułapką. Cieszy za to postawa poznańskiego sądu, który nie uległ presji opinii publicznej, szybko weryfikując przedstawiony materiał dowodowy. Proces ma zatem swoją nową odsłonę, nie tylko w sensie prawnym, ale również edukacyjnym.